Świat

Czy Angela to Aniela?

Ludwik Kasner z żoną Margarethe - dziadkowie Angeli Merkel. Ludwik Kasner z żoną Margarethe - dziadkowie Angeli Merkel. Jakub Kaczmarczyk / PAP

Wiadomość o polskich korzeniach Angeli Merkel „Süddeutsche Zeitung” opublikowała na pierwszej stronie. Dziennikarz tej monachijskiej gazety Stefan Kornelius w książce „Angela i jej świat” ujawnił, że dziadek pani kanclerz pochodził z Poznania i nazywał się Ludwik Kazimierczak. Urodził się w 1896 r. jako nieślubne dziecko Anny Kazimierczak i Ludwika Wojciechowskiego. Wychowywany był przez matkę i nosił jej nazwisko. Po traktacie wersalskim wyjechał do Niemiec, gdzie został policjantem. Jego syn, ojciec Angeli – urodzony w 1926 r. – początkowo także nazywał się Kazimierczak. Dopiero w 1930 r. to nazwisko rodzina zniemczyła na Kasner. Nie wiadomo, dlaczego dziadek Merkel wyjechał do Niemiec i na ile czuł się Polakiem, ponieważ jego wnuczka miała wprawdzie żywy kontakt z babką, ale znikomy z dziadkiem. W każdym razie rodzina Kasnerów – pewnie także pod wpływem babki – była protestancka.

To odkrycie wywołało ciekawe reakcje niemieckich internautów: „Teraz François Hollande ma nad czym sobie łamać głowę”; „A może zamienimy się z Polakami? Niech sobie wezmą Merkel? A my weźmiemy Tuska?”; „Polska jest sympatycznym sąsiadem, z otwartymi i szczerymi ludźmi jako naszymi partnerami w UE”; „Choć pochodzę z Zabrza, to jednak nie pochwalam rządów »Mrukliwej«. Także moje nazwisko zostało zniemczone, bo ojciec nie lubił polskiego reżimu i »przesiedlił się« do NRD”; „Polskie korzenie miał także feldmarszałek Erich von Manstein, który wziął udział w ataku na Polskę, a urodził się jako Fritz Erich von Lewinski”; „Większość Niemców ma polskich przodków, a większość Polaków – niemieckich, można więc mieć nadzieję, że politycy obu krajów będą się do siebie dobrze odnosić”.

Rzeczywiście, dla każdego, kto zna polsko-niemiecką historię, nie ma żadnej sensacji w tym, że Angela Merkel mogła była się nazywać Aniela Kazimierczak i zostać – dajmy na to – docentem uniwersytetu poznańskiego i premierem III Rzeczpospolitej. Nie jest zresztą pierwszym kanclerzem Republiki Federalnej, którego Stammbaum – drzewo genealogiczne – ma także polskie korzenie. Również Willy Brandt po wylądowaniu w grudniu 1970 r. w Warszawie wyznał Cyrankiewiczowi, że miał polską babkę. Więcej: podobno także Konrad Adenauer miał w rodzinie jakiegoś polskiego krewniaka...

Wprawdzie częścią kanonu polskiego nacjonalizmu jest powiedzenie, że jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem, ale prawda jest taka, że przez tysiąc lat wspólnej historii Niemcy i Polacy spotykali się nie tylko pod Cedynią, Grunwaldem czy nad Bzurą, ale o wiele częściej w małżeńskich (i pozamałżeńskich) łóżkach. W końcu już Mieszko I (inna sprawa, że trudno powiedzieć, na ile był Polakiem) po Czeszce wziął sobie za żonę Niemkę.

Od osadnictwa niemieckiego na ziemiach polskich w XIII w. Niemcy i Polacy byli sąsiadami nie wzdłuż jakiejś spornej linii granicznej, lecz na ogromnej przestrzeni, mieszając się ze sobą w jedną lub drugą stronę. W XIV w. krakowscy Niemcy się polonizowali, a legniccy czy wrocławscy Polacy – germanizowali. W XVIII w. sascy drukarze i bibliotekarze tworzyli zaczyn polskiego oświecenia, a polscy oficerowie tworzyli pruską kawalerię – co pokazał Adolf Nowaczyński w „Wielkim Fryderyku”. W XIX w. Niemcy i Polacy byli sąsiadami od Westfalii, dokąd przyjeżdżali polscy robotnicy – aż po Wołyń, gdzie się osiedlała kolejna fala niemieckich osadników. Polacy się niemczyli, jak dziadek Angeli Merkel, a Niemcy – polonizowali, jak Adalbert Winkler, który nie miał żadnych polskich korzeni, ale jako Wojciech Kętrzyński stał się polskim patriotą...

Różnica jest taka, że polski dziadek nie zaszkodzi politycznie Angeli Merkel, tak jak słynny „dziadek z Wehrmachtu” zaszkodził Donaldowi Tuskowi.

Polityka 12.2013 (2900) z dnia 19.03.2013; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 8
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną