„Niech zamilkną karabiny, a zabrzmią idee i polityka” – przekonuje swoich pobratymców Abdullah Öcalan, legendarny przywódca kurdyjskiej partyzantki PKK. Nie osobiście, bo prawie od 14 lat odsiaduje dożywocie w tureckim więzieniu. Zrobili to za niego kurdyjscy członkowie ankarskiego parlamentu, odczytując jego słowa 21 marca w Newroz, czyli pierwszy dzień kurdyjskiego nowego roku. W Diyarbakir, najbardziej kurdyjskim z tureckich miast, słów tych słuchało niemal milion Kurdów. Öcalan z wiezienia przekonywał, że rozpoczyna się właśnie nowa era. Wezwał bojowników PKK do zawieszenia broni i ostatecznego wycofania się z Turcji do północnego Iraku, gdzie mają swoje bazy.
Jeśli posłuchają, 21 marca stanie się datą zakończenia jednego z najdłuższych konfliktów w tej części świata. Od 1984 r. w walkach między turecką armią a walczącą o niepodległy Kurdystan PKK zginęło już co najmniej 40 tys. ludzi. Odkąd w 2002 r. władzę w Turcji przejęła muzułmańska Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, Ankara już kilkukrotnie próbowała zakończyć ten konflikt, idąc na ustępstwa Kurdom: zezwalając im na podstawową edukację w języku kurdyjskim, na zamieszczanie kurdyjskich nazw miejscowości, na używanie języka kurdyjskiego w mediach. Po stronie PKK prędzej czy później dochodziła jednak do głosu frakcja zwolenników walki do końca.
Przełom nastąpił w grudniu 2012 r. Ankara nie potrafiła poradzić sobie ze strajkiem głodowym sporej grupy kurdyjskich więźniów politycznych i w akcie desperacji zwróciła się o pomoc do Öcalana, który przebywa w specjalnym więzieniu na wyspie Imrali, niedaleko Stambułu. Okazało się, że jego słowa wciąż ważą, bo po jego apelu więźniowie zawiesili strajk.