Tym razem rady z wewnątrz Kościoła. Amerykański teolog i pisarz George Weigel, biograf Jana Pawła II, idzie po bandzie. Jego zdaniem, trzeba ukrócić wpływy włoskie w kurii rzymskiej. Chodzi o „włoskie” podejście do pracy, a nie o nację, bo w tym stylu działa w Watykanie wielu przedstawicieli innych narodów tam zatrudnionych. Centralna administracja kościelna to korporacja niewielka (około 2 tys. „zatrudnionych”), lecz drastycznie niewydolna. Zebrani na konklawe kardynałowie dużo o tym dyskutowali w kontekście afery Vatileaks.
A zatem, co robić? Weigel, kojarzony z kościelnym lobby na rzecz demokratycznego kapitalizmu za czasów Jana Pawła II, nie jest liberałem obyczajowym i nie takich zmian oczekuje po nowym papieżu. Ale jest Amerykaninem wychowanym w etosie ciężkiej i solidnej pracy. Nie powinno być tak, że kurialiści wychodzą z roboty wczesnym popołudniem, że nie ma regularnych spotkań szefów watykańskich „ministerstw” i urzędów, że nie odbywają się nawet robocze posiedzenia w kancelarii „premiera” (obecnie kard. Tarcisio Bertone, dość powszechnie obciążany w elicie kościelnej za złe zarządzanie). Należy wprowadzić 40-godzinny tydzień pracy, mocno przetasować załogę Piotrowej barki, stworzyć profesjonalny sztab papieski na wzór sztabu prezydenckiego, wymusić koordynację działań. Z tym wszystkim jednak, dodaje Weigel, nie można przesadzić. Dla teologa Watykan to nie tylko instytucja do zreformowania, lecz także instrument ewangelizacji świata. Jak kuria o tym zapomni, żadna reforma nie pomoże.