Długi okres choroby i niepewne wiadomości z Kuby, gdzie odbywał leczenie, a później wielodniowa żałoba, rozciągnięte w czasie uroczystości pogrzebowe i ogrom ludzkich uczuć – wszystko to zbudowało wokół śmierci prezydenta Wenezueli klimat mistyczno-religijny. Nawiązuje do tych nastrojów filmik animowany, wyświetlany w telewizji publicznej, wspierający kampanię wyborczą Nicolasa Maduro, tymczasowego następcy Hugo Cháveza.
Oto Comandante trafia do raju. Przechadza się po bezkresnych zielonych łąkach, w ulubionych sandałach i słynnym dresie w barwach narodowych, aż dostrzega znajome postaci. Jest tu Evita Perón, Che Guevara, Salvador Allende, jest też oczywiście sam Simón Bolivar, którego prezydent wybrał za patrona swego ruchu. Zapraszają go do swego grona, a Chávez z uśmiechem się do nich przyłącza. Ale w ostatnich kadrach, na zbliżeniu, patrzy uważnie w oczy rodakom przed telewizorami, jakby chciał przypilnować, czy w wyborach wszyscy oddadzą głos na kogo trzeba, czyli na Maduro. Głosowanie 14 kwietnia.