Gruba warstwa farby w intensywnych kolorach wystaje jak zaprawa murarska z tysięcy płócien poukładanych jak cegły w kształt świątyni wielkości sali muzealnej i rozpościera się tęczami barw na tle białych ścian. Strzela z karabinku, tworząc wielkie malowidło i tryska z odbytów zwierząt kręcących się na karuzeli wprost na obracające się płótna i rzeźby wiszące na ścianach.
Farba jest pompowana przez rurki neonów, które tworzą tytuł wystawy. Spływa do wanny, która jest kopią tej, w której zamordowano jednego z bohaterów rewolucji francuskiej (Jean-Paul Marat został zasztyletowany w wannie przez Charlotte Corday 13 lipca 1793 r. – przyp. FORUM). Kapie ze szklanych modeli ludzkich głów, sączy się ze zgniecionych metalowych modeli baleriny i wypływa z węża trzymanego przez rzeźbę nagiej, pochylonej postaci wychylającej się przez szczelinę ledwo uchylonego okna. Gromadzi się w kałuże na postumentach i podłodze.
Obraz z kulami
Na tej wystawie przy wejściu ostrzega się zwiedzających, by nie dotykali eksponatów, bo świeżo malowane. Skąd ta obsesja farby? Jednym z powodów może być fakt, że autor wystawy, Richard Jackson, urodzony w Sacramento w 1939 r., rozpoczął karierę artystyczną w Los Angeles około roku 1968, kiedy malarstwo było w okresie agonii. Technikę tę uznano wtedy za przestarzałą i nieprzystającą do zindustrializowanej rzeczywistości mass mediów. To, co Jackson robi z farbą, to inteligentny i często zabawny komentarz do tamtych nastrojów. W jego rękach farba tworzy teatr absurdu.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 14 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 8 kwietnia 2013 r.