Gdzie podziewa się Sombath Somphone? Odkąd ten obrońca środowiska, jeden z najsłynniejszych aktywistów ekologicznych w Azji Południowo-Wschodniej, 15 grudnia ub.r. został zgarnięty na ulicy w Wientianie, jego los z każdym dniem budzi coraz większy niepokój. Sprawa zainteresowała amerykański Departament Stanu, jak również całą rzeszę organizacji pozarządowych na całym świecie. Władze Laosu nie przedstawiły żadnych wyjaśnień, co się właściwie stało, gdy wracający z pracy do domu Sombath został aresztowany na policyjnym punkcie kontrolnym w stolicy kraju. Przypomina to coraz bardziej porwanie zlecone przez władze państwowe. Może się za tym kryć nawet coś jeszcze gorszego, jeśli wziąć pod uwagę opublikowane niedawno statystyki dotyczące liczby zabójstw działaczy ekologicznych, zleconych przez rządy.
Gdy aktywiści angażują się w ochronę środowiska naturalnego i ludzi, którzy żyją z jego zasobów, rzadko myślą o zagrożeniach, na które sami się narażają. Tymczasem w takich krajach jak Laos, Filipiny czy Brazylia wydłuża się lista osób, które za swoją walkę zapłaciły życiem. Bilans jest złowieszczy, a rok 2012 przyniósł szczególnie krwawe żniwo.
Zagrożona zatoka
Jeden z najpotworniejszych przypadków miał miejsce w Rio de Janeiro w ostatnim dniu Szczytu Ziemi. 22 czerwca po południu delegaci z całego świata – łącznie ze mną – szykowali się już do wyjazdu na lotnisko, natomiast Almir Nogueira de Amorim i jego przyjaciel Joao Luiz Telles Penetra wybierali się właśnie na połów ryb w Zatoce Guanabara. Obaj kierowali Stowarzyszeniem Mężczyźni i Kobiety Morza (AHOMAR). To lokalna organizacja utworzona w 2010 r. do walki z budową gazociągów, mających połączyć zatokę z nową rafinerią Petrobrasu, brazylijskiego państwowego koncernu naftowego. Uważali, że rurociągi mogą zanieczyszczać zatokę, a prowadzone przy nich prace inżynieryjne doprowadzą do zniszczenia łowisk.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 15 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 15 kwietnia 2013 r.