Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trudna dyskusja

Sklonowane zarodki: co na to religia?

Doniesienie o sklonowaniu ludzkich zarodków przez uczonych z Oregon Health and Science University musiało wywołać poruszenie. To wydarzenie o najwyższym wymiarze naukowym.

Jako takie kryje w sobie wielki potencjał nadziei na postęp medycyny i obaw, czy aby ten postęp do zaszedł zbyt daleko. Wątpliwości nie ma kardynał Bostonu Sean O'Malley, który potępił klonowanie. Duchowny uznał, że technika ta polega na wytwarzaniu ludzi na zamówienie, jak towaru. To zaś oznacza moralny regres i nie ma nic wspólnego z postępem. Kardynał ma rację, gdy przeciwstawia się utowarowieniu człowieka i międzyludzkich relacji, konsekwencje tego procesu opisał już wiele lat temu Karol Marks. Pozostaje wszak problem z definicją człowieka i ludzkiego życia. Kardynał, zgodnie z katolicką doktryną uznaje, że życie ludzkie rozpoczyna się z chwilą połączenia komórki jajowej i plemnika. W tej optyce blastocysta, z jakiej amerykańscy uczeni pobrali komórki macierzyste jest już człowiekiem.

Warto jednak zauważyć, że inne religie mające za patrona tego samego, co katolicy Boga patrzą na zagadnienie początku życia, a więc i także klonowania w celach terapeutycznych w sposób bardziej zniuansowany. Kilka lat temu miałem okazję rozmawiać z rabinem Danielem Hershkowitzem, profesorem matematyki i jednocześnie ministrem nauki Izraela. Wyjaśnił, że jeśli stosować do analizy klonowania logikę wiary, to trzeba uznać, że nic nie może powstać wbrew woli Boga. Tak więc również nowa technika medyczna chwali imię Pana. Podobnie podchodzi do kwestii wielu wyznawców islamu.

Można oczywiście uznać, że tylko katolikom Bóg powiedział, jak jest naprawdę, a innych braci w wierze oszukał. Obawiam się jednak, że takie podejście jest ryzykowne, bo pachnie podwójnym grzechem: arogancji i pychy. Dlaczego bowiem Bóg miałby kogoś oszukiwać i dlaczego miałby w szczególny sposób forować jedną tylko grupę swoich wyznawców?

Reklama