Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Władza korumpuje

Protesty w Turcji: nie dla autorytaryzmu

Od kilku dni największe miasta Turcji pogrążone są w chaosie. W samym Stambule w wyniku starć z policją zmarło już kilka osób, a ponad pół tysiąca trafiło do szpitali i punktów pomocy zaaranżowanych ad hoc w meczetach.

Porównania do arabskiej wiosny są jednak mocno przestrzelone. Na Bliskim Wschodzie upadły reżimy zupełnie wyobcowane od miejscowych społeczeństw. W Turcji mamy do czynienia z rządem zbliżającym się do autorytaryzmu, ale jednak wciąż cieszącym się poparciem większości społeczeństwa. Rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju premiera Recepa Tayyipa Erdoğana teraz zapewne zorganizuje równie liczne i wcale nieudawane demonstracje poparcia dla rządu. Co nie oznacza, że ci, którzy wyszli na ulice w ostatni weekend nie mają racji.

Do wybuchu niezadowolenia doprowadziła seria aroganckich decyzji rządu. 1 maja – w dzień, który turecka lewica świętuje wyjątkowo uroczyście – władze wprowadziły w praktyce stan wyjątkowy w Stambule, aby nie dopuścić do masowych demonstracji. Premier Erdoğan nawet nie ukrywał, że chciał w ten sposób zapobiec przerodzeniu się obchodów Dnia Pracy w antyrządowy więc. Kilka tygodni temu zdominowany przez religijną prawicę parlament zaostrzył też zasady sprzedaży alkoholu, a premier ironicznie przekonywał, że przecież Turkom do szczęścia wystarczy ajran.

Bezpośrednią przyczyną wybuchu ostatnich zamieszek była rządowa decyzja o zabudowie jednego z ostatnich obszarów zielonych po europejskiej stronie Stambułu. Rząd zdecydował, że w przylegającym do placu Taksim parku Gezi ma powstać centrum handlowe. Plac Taksim dla tureckiej lewicy – na której brak socjaldemokratów, a roi się od stalinistów – jest jak plac Czerwony. To miejsce otoczone mitem i uświęcone krwią zabitych tam w latach 60. i 70. demonstrantów. Próba wystawienia zaraz obok świątyni kapitalizmu, która w dodatku architektonicznie ma się odwoływać do osmańskich baraków wojskowych, stojących tam w XIX wieku, musiała wzbudzić protesty.

Reklama