Argument, jak zawsze – kryzys i konieczność zmniejszania deficytu budżetowego przez zmniejszanie zatrudnienia w sektorze publicznym. O przyjętych zobowiązaniach przypomniał niedawno greckiemu rządowi Międzynarodowy Fundusz Walutowy. MFW przyznał się owszem, że trochę się pomylił ustalając plan akcji ratunkowej dla Grecji, trochę zbyt mocno zaciskając Grekom pasa.
Nie zmienia to jednak faktu, że za wszystkie błędy, swoje i MFW zapłacić i tak musi Grecja. A to oznacza konieczność realizacji planu egzekucji pracowniczych – do wakacji pracę ma stracić 4 tys. pracowników sektora publicznego, potem kolejne tysiące. Premier Samaras sięgnął po media publiczne, argumentując, że radio i telewizja to ośrodki marnotrawstwa. I pewno ma dużo racji, wszak pamiętamy nieustanne reformy mediów publicznych w Polsce. Problem jednak w kontekście – decyzja o restrukturyzacji przez likwidację wyglądałaby inaczej, gdyby została podjęta w czasach spokojnych.
Grecja jednak od kilku lat jest w stanie wojny o przetrwanie, którą prowadzi ze swoimi wierzycielami. Niezależnie od argumentów, kto bardziej zawinił – czy Grecy kombinując, fałszując statystyki i unikając płacenia podatków, czy wierzyciele źle szacując ryzyko i przymykając oko na ekscesy, płacą Grecy coraz bardziej zaciskając pasa i prywatyzując kolejne zasoby publiczne, by spłacić zobowiązania. Zamilknięcie mediów publicznych przypomina w tym kontekście akt kapitulacji – wszak w trakcie każdego kryzysu publiczne radio i telewizja kończą działalność na końcu, gdy już przestaną działać inne instytucje.
Decyzja greckiego premiera wywołała protesty stowarzyszeń i związków dziennikarskich na całym świecie. Podkreślają w swych listach, że media publiczne pełnią wyjątkową rolę, jakiej nie zastąpią nadawcy prywatni. My w Polsce nazywamy to „misją mediów publicznych”, zazwyczaj narzekając, że ani polskie radio, ani TVP misji tej we właściwy sposób nie realizują. W istocie bowiem w naszym kraju trwa proces powolnej eutanazji mediów publicznych. Gdy w końcu padną, obudzimy się jak Grecy – w pustce, której nie wypełnią stacje komercyjne.
Współczujmy więc Grekom, nie zmarnujmy jednak lekcji, jakich dostarczają kolejne akty greckiej tragedii.