Decyzją Zgromadzenia Narodowego, podjętą już w pierwszym czytaniu, z francuskiej legislacji ma zostać usunięte słowo „rasa”. To jedno z listy zobowiązań wyborczych prezydenta François Hollande’a, które okazało się stosunkowo łatwe do spełnienia. A zacząć trzeba od samej konstytucji, która już w pierwszym artykule gwarantuje wszystkim obywatelom równość wobec prawa „niezależnie od pochodzenia, rasy czy religii”. Teraz „rasa” ma zniknąć, jak od lat stopniowo znikała z nauk społecznych, choć rzecz jasna nie obyło się bez ostrej debaty, co jest miejscową specjalnością. Czy chodzi tu o francuską nadwrażliwość – podnoszono w dyskusji – wyrzut sumienia z powodu rasistowskich paragrafów rządu Vichy? W końcu archaiczna „rasa”, bez większych problemów, nadal funkcjonuje w 15 poprawce do amerykańskiej konstytucji (zabraniającej pozbawiania prawa do głosowania ze względu na rasę i kolor skóry) czy w brytyjskim prawie Race Relation Act z 1976 r., przeciwdziałającym wszelkim formom dyskryminacji rasowej. A więc w pozytywnym sensie. Nie mówiąc już o wielu konwencjach międzynarodowych dotyczących praw człowieka. Czy zatem ma to być magiczny zabieg, żeby usuwając „rasę”, oczyścić kraj z rasizmu? – podnosili oponenci. Gesty o charakterze symbolu też mają swoje znaczenie – padała odpowiedź.