Wygląda na to, że reforma systemu imigracyjnego, która byłaby prawdopodobnie jedynym znaczącym sukcesem krajowym drugiej kadencji Baracka Obamy, ostatecznie nie przejdzie w Kongresie. Odpowiednią ustawę uchwalił Senat, ale w Izbie Reprezentantów dominujący tam republikanie odmówili jej zatwierdzenia i zapowiedzieli, że mogą co najwyżej uchwalać reformę w kilku osobnych aktach legislacyjnych. A takie rozwiązanie przeciągnęłoby procedowanie w nieskończoność.
Reforma miała stworzyć szansę legalizacji pobytu w USA, a później obywatelstwa 11 mln nielegalnych imigrantów. Republikańska prawica uznała to za amnestię dla łamiących prawo i domaga się wpierw uchwalenia ścisłego uszczelnienia granicy z Meksykiem. Republikański przewodniczący Izby John Boehner popierał z początku reformę, rozumiejąc, że dzięki niej jego partia zyskałaby więcej zwolenników wśród Latynosów, kluczowego bloku wyborczego w wyborach prezydenckich w 2016 r. Uległ jednak naciskom konserwatystów, którzy obawiają się, że poparcie „amnestii” będzie ich zbyt dużo kosztować w wyborach do Izby w roku przyszłym. Argumentują oni, że Latynosi nawet mimo reformy nie pokochają republikanów – i mogą mieć rację.
Zablokowanie reformy oznacza, że w przewidywalnej przyszłości możemy się nie doczekać zniesienia wiz dla Polaków udających się do USA. Dotycząca wiz poprawka (w postaci korzystnej dla Polski zmiany kryteriów wejścia do programu turystycznego ruchu bezwizowego) była częścią ustawy Senatu, ale nie ma gwarancji, że znajdzie się w pakiecie Izby. Ambasador w USA Ryszard Schnepf powiedział, że jest „umiarkowanym optymistą”, gdyż sprawa się tylko „przeciągnie” do następnego roku. Ale w przyszłym roku są wybory do Kongresu, a w roku wyborczym w USA jeszcze trudniej cokolwiek ważnego zmienić.