Trudno dojść do ładu z zapisem nazwisk arabskich przywódców. Szczególnie, że ostatnio tak szybko odchodzą. Według POLITYKI, obalony przez wojsko 3 lipca prezydent Egiptu nazywał się Mohamed Morsi. Zapis ten, choć nie do końca zgodny z zasadami transkrypcji, bronił się dotychczas z powodów praktycznych – w egipskiej wymowie języka arabskiego litera „u” często przechodzi w „o”. A ponieważ chodziło o postać aktywną politycznie, budzącą wiele kontrowersji i żywych polemik, słowo mówione (często wręcz wykrzykiwane) brało górę nad pisanym.
Były prezydent od miesiąca przebywa jednak w areszcie domowym na terenie bazy wojskowej w Kairze i powoli z bohatera kairskiej ulicy staje się postacią historyczną. Emocje rewolucji z 2011 r. ustępują twardym rządom armii i zasadom transkrypcji, więc Morsi staje się powoli Mohammedem Mursim. Również dla POLITYKI.