Podpora radzieckiego kina („Białe słońce pustyni”), nagrodzony Oscarem współscenarzysta „Spalonych słońcem”, 74-letni Rustam Ibragimbekow wszedł na polityczną ścieżkę. Zgodził się zostać kandydatem opozycji w planowanych na październik wyborach prezydenckich, rzucając wyzwanie Ilhamowi Alijewowi, a właściwie całemu klanowi A., który rządzi niepodzielnie Azerbejdżanem i traktuje kraj jak swoją własność od dwóch dekad. Alijew junior objął prezydenturę po zmarłym tacie w 2003 r. i sam Ibragimbekow wiązał z nim wielkie nadzieje. Płonne. Prezydent załatwił sobie możliwość kandydowania na trzecią kadencję i zaczął systematycznie przykręcać śrubę, stał się szczególnie wrażliwy na wszelkie formy krytyki.
Przynajmniej 50 opozycjonistów siedzi w więzieniu. A na przykład pewnej dziennikarce, która wsadzała nos w jakieś sprawy korupcyjne, zainstalowano kamerę w sypialni i do Internetu trafiły filmiki, jak uprawia seks. Dla bezpieczeństwa nowy kandydat na prezydenta rzuca oskarżenia z odległej Moskwy. 2 sierpnia obiecuje powrót do Baku. Coś zmieni? Opinia o Azerach jest taka, że są dosyć ospali i przekupieni dochodami z ropy, a buntuje się jedynie (i to tylko w Internecie) grupka młodych wielkomiejskich inteligentów. Ale o Egipcie swego czasu mówiono podobnie.