W Wielkiej Brytanii w kwietniu ukazał kryminał „The Cuckoo’s Calling” (kukanie kukułki) – debiut autorski niejakiego Roberta Galbraitha. W kraju Sherlocka Holmesa trudno zarobić na kryminałach, nawet jeśli nieznany autor był wcześniej żandarmem znającym świat przestępczy, toteż książka sprzedała się w liczbie 1,5 tys. egzemplarzy. Aż w ubiegłym tygodniu do poczytnej gazety nadesłano anonimowy mail, że Galbraith nie tylko nie jest żandarmem, ale w ogóle nie istnieje, bo za pseudonimem kryje się twórczyni Harry’ego Pottera J.K. Rowling, przyzwyczajona do sprzedawania w milionach, a nie tysiącach egzemplarzy. Czyj to wybieg? Nie wyjaśniono. Tajemniczy informator zlikwidował swoją skrzynkę. Ale nie minął jeszcze tydzień, a czytelnicy wymietli magazyny. Trwa dodruk 300 tys. egzemplarzy; nie wszyscy chcą czekać i kupują wersję cyfrową. Tymczasem pani Rowling przyznała, że próbowała się ukryć, ale skoro się wydało, to zapowiedziała, że nadal będzie pisać pod pseudonimem. Mamy nadzieję, że tym samym, bo znów nie będzie wiadomo, jaką książkę kupić.