Jest wspaniałym myśliwym, który szybko biega, wspaniale skacze i pływa. Może ważyć sporo ponad 300 kg. Zawsze budził wśród ludzi zachwyt i strach, i właśnie mieszanina tych uczuć spowodowała, że obecnie żyje na wolności zaledwie około trzech tysięcy tygrysów. 100 lat temu żyło ich 100 tysięcy. Trzy tysiące to może się okazać za mało, by trwale uchronić tygrysa przed wyginięciem. Najbardziej zagrożony jest podgatunek tygrysa syberyjskiego, który jest największym kotem świata – dziko na Syberii i pograniczu chińsko-rosyjskim w dolnym biegu Amuru żyje już tylko 450 – 500 osobników. Stosunkowo najlepiej – o ile to słowo w ogóle pasuje do opisu sytuacji tego wspaniałego kota – ma się podgatunek tygrysa bengalskiego, żyjący w Indiach, Nepalu i Bangladeszu (ponad 2000 osobników) i indochińskiego, żyjący w Kambodży, Laosie, Tajlandii i Wietnamie (do 1000 osobników).
Z dziewięciu podgatunków tygrysa wymarły już całkowicie cztery, a więc tygrys kaspijski, balijski i jawajski, a także – najprawdopodobniej – chiński. 60 z tych ostatnich przebywa w ośrodkach zamkniętych w południowych Chinach, ale dzikiego chińskiego tygrysa już dawno nikt nie widział.
Ludzie od lat jakoś próbują ratować to zwierzę, ale bez większych rezultatów. Podczas szczytu tygrysiego, w zeszłym roku w Rosji, na który zaproszono przedstawicieli Interpolu, by ci doradzili państwom, w których tygrys dziki jeszcze śladowo występuje, jak walczyć z kłusownictwem tych zwierząt, pojawił się nawet projekt, by za nielegalne zabicie tygrysa karać śmiercią. Ciekawy pomysł; właściwie dlaczego nie. Nota bene, słynny aktor - Leonardo di Caprio, znany z miłości do tych kotów, ofiarował wówczas organizacjom zajmującym się ochroną tygrysa milion dolarów dotacji.