Po kilkunastu zamachach Al-Kaidy i beduińskich ugrupowań terrorystycznych na gazociąg z Egiptu do Izraela władze w Kairze anulowały kontrakt na dostawy gazu, gwarantowany umową pokojową zawartą między obu krajami. Izrael przyjął to jednostronne zerwanie raczej bez bólu głowy. Od marca tego roku eksploatuje bowiem ogromne złoża gazu, 80 km od wybrzeży, i już zdołał całkowicie uniezależnić się od importu. Podmorskie złoża gazu sięgają aż do cypryjskich wód terytorialnych. Cypr, pogrążony w kryzysie i bez środków na takie inwestycje, prowadzi intensywne rokowania z firmami kanadyjskimi oraz izraelskim koncernem paliwowym Delek. Działania te spotkały się z ostrym sprzeciwem Cypru Północnego, który – wspierany przez Ankarę – również rości sobie prawa do nieodkrytych jeszcze podmorskich pokładów gazu. Istnieje nawet pogląd, że wspólny gaz ułatwiłby rozwiązanie problemu podzielonej wyspy, ale na razie nic na to nie wskazuje. Podobne roszczenia, wysunięte przez Hezbollah w imieniu Libanu, zostały odrzucone przez ONZ, który orzekł, iż pola gazowe Tamar znajdują sie poza wodami terytorialnymi Libanu.