Jak wygląda dziś 55-letni duchowny? Nie pozwala się fotografować – uważa, że robienie zdjęć jest sprzeczne z islamem. Dlatego w obiegu jest tylko kilka jego fotografii. Na jednej stoi w brązowej opończy i czarnym turbanie, otoczony zwolennikami. Ostrość pozostawia wiele do życzenia, widać tylko, że nie jest ułomkiem, ma około 2 m wzrostu. Na innym zdjęciu, czarno-białym i najchętniej powielanym, widać wychudzoną twarz, turban i brodę, obowiązkowe rekwizyty pobożnych talibów. Nie ma za to prawego oka. I mimo tak charakterystycznego znaku i nagrody 10 mln dol. za wskazówkę prowadzącą do jego odnalezienia, Amerykanie wciąż go nie dopadli.
Teraz być może będą musieli się z nim układać. Wyjadą z Afganistanu za niewiele ponad rok, modernizacja kraju się nie powiodła, trwa powstanie talibów przeciwko resztkom międzynarodowej koalicji ISAF. Waszyngtonowi chodzi już tylko o to, aby zabezpieczyć odwrót. Póki jeszcze mogą, Amerykanie starają się na talibach wymusić jakiekolwiek gwarancje na przyszłość. Widzą ich nawet w przyszłych afgańskich władzach, jednak pod warunkiem, że nie będą już udzielać schronienia Al-Kaidzie, a Afganistan nie będzie miejscem, gdzie terroryści znów urządzą swoją bazę treningową.
Na to mułła Muhammed Omar chętnie by przystał, ale zgodnie z innymi warunkami musiałby także rozkazać swoim talibom złożyć broń i zgodzić się na obecną konstytucję, w zamian za co mógłby np. kandydować w przyszłorocznych wyborach na prezydenta Afganistanu. Dla talibów to jednak wciąż księżycowe żądania. Odpowiadają, że Afganistan może zjednoczyć tylko rząd oparty na prawie islamskim i pozbawiony zagranicznej kontroli.
Nie to zdjęcie
Twardogłowy mułła zawdzięcza wolność ostrożności graniczącej z dziwactwem. Rządził 30-mln Afganistanem, zanim przybyli tam Amerykanie, ale rzadko bywał w stołecznym Kabulu, nie udzielał wywiadów, nie ufał nowoczesnej technice, z reguły nie widywał się też z cudzoziemcami.