Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Prezent od Rosjan

Syria odda broń chemiczną? Niewykonalne

Albo amerykański sekretarz stanu John Kerry jest bardzo dobrym aktorem, albo nie powinien zajmować tego stanowiska.

9 września, gdy Barack Obama robił co mógł, aby przekonać kongresmenów do karnego ataku na Syrię, Kerry z kolei przekonywał dziennikarzy, że będzie to „niewiarygodnie mały” atak, więc nie ma obaw o wplątanie Ameryki w kolejną wojnę. Zapytany jednak, czy reżim Baszara Asada mógłby jeszcze coś zrobić, aby powstrzymać atak, odrzekł: „Jasne, musieliby szybko oddać całą swoją broń chemiczną”.

Mówisz, masz. Kilka godzin później szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow ogłosił, że Damaszek przyjął propozycję Moskwy i komisyjnie odda Rosjanom broń chemiczną. Kerry tłumaczył później, że jego propozycja to był zabieg retoryczny, że jest już za późno na porozumienie z Damaszkiem. Rosyjski pomysł podchwycili jednak inni światowi liderzy, a także szef ONZ Ban Ki Mun. Zapowiedział on, że jego organizacja chętnie wyśle do Syrii inspektorów, którzy będą nadzorować przekazywanie broni chemicznej. Na koniec dnia sam Obama nie miał wyboru i przyznał, że to bardzo ciekawe rozwiązanie. Według jednej z nieoficjalnych wersji, Kerry rzucił ten pomysł z rozmysłem, bo Amerykanie i Rosjanie od dawna o nim rozmawiali. Ale biorąc pod uwagę ostatnie problemy ze strategicznym myśleniem w Białym Domu, Kerry mógł mieć po prostu gorszy dzień.

Amerykański prezydent miał poważny problem. Trudno byłoby mu się wycofać z planu ukarania reżimu Asada za użycie broni chemicznej pod Damaszkiem 21 sierpnia. W tej sprawie na szali położył międzynarodową wiarygodność Ameryki. Nieprzewidziane okoliczności, głównie wycofanie się z ataku Brytyjczyków, skłoniły go prawdopodobnie do oddania sprawy w ręce Kongresu, aby w ten sposób zyskać twardsze poparcie dla ataku. Jednak szanse na taką aprobatę spadały ostatnio z dnia na dzień.

Reklama