Położony na północy Pakistanu i leżący blisko granicy z Afganistanem trzymilionowy Peszawar stał się ostatnio częstym celem terrorystów. Od początku roku było tam już kilkanaście ataków, przy czym tylko pod koniec września bomby w mieście wybuchały trzykrotnie: pod kościołem metodystów, w miejskim autobusie i przed zatłoczonym targowiskiem. Za tymi zamachami stoją najprawdopodobniej terroryści powiązani z Tehrik-i-Taliban Pakistan, organizacją skupiającą pakistańskich talibów. Urzędujący od czerwca premier Nawaz Sharif do niedawna zapowiadał, że zneutralizuje talibów, traktując ich jak partnerów i zapraszając do rozmów bez narzucania jakichkolwiek warunków wstępnych. Jednak nowa fala zamachów sprawiła, że Sharif zmienił zdanie i żąda, by talibowie złożyli broń. Ci odpowiadają z kolei, że ataki ustaną, jeśli ich towarzysze przetrzymywani w więzieniach zostaną wypuszczeni, wojsko wycofa się z posiadających dużą autonomię Terytoriów Plemiennych i wreszcie ustanie polowanie na talibów prowadzone przez armie Pakistanu i USA za pomocą samolotów bezzałogowych. W tej atmosferze na żadne negocjacje się więc nie zanosi, a pakistańscy talibowie zapowiadają kolejne akcje.
W zeszłym roku we wszystkich zamachach terrorystycznych w Pakistanie zginęło – nie licząc sprawców – 6211 osób, a od początku tego roku ponad 4,5 tys.