Do zostania dyrektorem wykonawczym Greenpeace’u przekonała go córka. Był początek 2009 r., a Kumi Naidoo brał w RPA udział w głośnym strajku głodowym w geście solidarności z mieszkańcami Zimbabwe. Greenpeace złożył mu propozycję 19 dnia głodówki. Naidoo pił jedynie wodę i skrajnie osłabiony uznał, że nie ma siły na podejmowanie poważnych decyzji. – Moja rodzina została w Londynie i córka zobaczyła mnie gdzieś w BBC. Zadzwoniła i powiedziała, że wyglądam jak szkielet. Zabroniła mi udzielać jakichkolwiek wywiadów, kazała kończyć strajk, wracać do domu i zacząć pracować dla Greenpeace’u – mówi Naidoo. Wytrwał jednak do końca 21-dniowego postu, na pierwsze śniadanie po długiej przerwie wypił szklankę soku z buraków, następnie przeprowadził się do Amsterdamu, gdzie mieści się siedziba Greenpeace’u. Po czterech latach szefowania największej organizacji chroniącej środowisko naturalne przyznaje, że dzieci miewają czasami dobrą intuicję.
1.
Tej zabrakło w Greenpeasie w połowie września, gdy trzydziestka działaczy pojawiła się obok platformy wiertniczej Gazpromu. „Prirazłomnaja” stoi na Morzu Barentsa i jest regularnym celem protestów ekologów. W zeszłym roku w jej sąsiedztwie manifestował m.in. Naidoo. Podczas tamtej akcji aktywistom towarzyszył okręt rosyjskiej straży przybrzeżnej, a ochrona platformy użyła armatek wodnych i domagała się aresztowania protestujących. Skończyło się jednak bez poważnych incydentów.
Tym razem było inaczej. Statek Greenpeace’u „Arctic Sunrise” znów podpłynął w pobliże „Prirazłomnajej”, opuścił na wodę pontony, z których kilku załogantów zaczęło wspinać się na platformę.