Zmiany na szczytach władzy w Gruzji. Doskonale znanego w Polsce prezydenta Micheila Saakaszwilego, który po blisko dekadzie rządów wyczerpał limit kadencji dozwolonych konstytucją, zastąpił Giorgi Margwelaszwili, 44-letni filozof i były minister edukacji. Co prawda październikowe wybory wygrał w pierwszej turze, zdobywając 62 proc. głosów, ale pozbawiony jest charyzmy poprzednika, nie ma także zbyt wiele doświadczenia politycznego ani własnego zaplecza. Cieszy się za to poparciem głównego przeciwnika Saakaszwilego, miliardera Bidziny Iwaniszwilego, twórcy partii Gruzińskie Marzenie. Nowy prezydent w inauguracyjnym przemówieniu dziękował jedynie swemu patronowi (za zjednoczenie Gruzinów), a o Saakaszwilim nawet nie wspomniał. Ten zresztą na inaugurację nie przyszedł i jako powód podał prześladowanie swojego obozu, którego członkowie oskarżani są o nadużycia władzy.
Niektórzy z dawnych współpracowników Saakaszwilego trafili do aresztów. Zatrzymywały ich służby podległe Iraklemu Garibaszwilemu, dotychczasowemu ministrowi spraw wewnętrznych, który od 24 listopada ma być nowym premierem – miejsce zwalnia bogacz Iwaniszwili, który po krótkim romansie z polityką wraca do biznesu. Były szef MSW stanie się najbardziej wpływowym politykiem w kraju, gdyż ostatnie zmiany konstytucji zwiększyły władzę premiera – tak skrojone stanowisko szykował dla siebie Saakaszwili, ale plany pokrzyżował mu Iwaniszwili.
Nowy premier ma dopiero 31 lat i będzie najmłodszym szefem rządu państwa demokratycznego, na świecie pod tym względem nadal nie do pobicia jest Kim Dzong Un, 30-letni dyktator Korei Płn. Garibaszwili ma dyplomy magistra stosunków międzynarodowych z uniwersytetu Tbilisi oraz Paris-1 i oczywiście błogosławieństwo Iwaniszwilego. Zanim został ministrem, był prawą ręką oligarchy i dyrektorem w jego imperium biznesowym. Obaj nominaci obiecują, że będą kontynuować politykę miliardera: chcą utrzymać prozachodni kurs Gruzji i wreszcie jakoś ułożyć stosunki z Rosją.