Zza gór przedzierają się dopiero pierwsze promienie słońca, ale we wsi już panuje ruch. Omarowowie nie próżnują. Taufik krząta się po plantacji pomidorów, Sujunbike w kuchni warzy pilaw, bo na obiad ma się zjechać cała rodzina. A ubrany w wojskowy strój Ilias jedzie właśnie do pasieki.
Ilias zawsze ma na sobie moro, bojówki, czapkę z daszkiem i kurtkę w barwach ochronnych, czasem też T-shirt do kompletu. Gdy zniszczy jeden zestaw, kupuje kolejny. Nosi się tak od 20 lat – odkąd do domu rodziców zapukali obcy mężczyźni z automatami i zamienili podwórko w epicentrum wojny domowej.
Sąsiedzi naprzeciwko to Naimowowie. Teraz sprzedają dom i wyjeżdżają do miasta. Szukają lepszej przyszłości dla dzieciaków. Ci obok to Ibragimowowie. Starsze małżeństwo, od urodzenia we wsi. W domku dalej mieszkają Gabdullinowowie. Oni jako jedni z nielicznych trzymają jeszcze bydło.
Imantau, Kazachstan
Imantau to góra (tau) Imana, od nazwiska dawnego właściciela ziem. Prawie wszyscy się tu znają. To nieduża wieś, choć podzielona.
Leży nad jeziorem. Wzdłuż przecina ją droga, wszerz dzieli rzeka. Część przed mostem jest nazywana krajem tatarskim. Ta za mostem po prawej stronie – rosyjskim, po lewej – kazachskim. Za nimi jest Berlin. To ten rejon, w którym kiedyś osiedlili się zesłani Niemcy. Był najładniejszy, dopóki zesłańcy nie wyjechali. Kiedyś każda część wsi była jak twierdza. Z mieszkańcami innych chłopcy bili się o wpływy, a dziewczyny nie szukały wśród nich mężów. Dlatego w obrębie rejonu wsi wiele osób było ze sobą spokrewnionych.
Weźmy kraj tatarski: sąsiad obok to cioteczny brat sąsiadki naprzeciwko.