Nowy rok zacznie się dla Unii Europejskiej w szampańskich nastrojach. W połowie grudnia Irlandia jako pierwsza wyszła z procedury bailoutu, czyli unijnej pomocy finansowej, a 1 stycznia do 17 członków strefy euro dołączy nowe państwo – Łotwa. I choć w Brukseli słychać narzekania, że to będzie nowy „Cypr dla biednych”, bo łotewskie podatki są nieprzyzwoicie niskie, to jednak zwolennicy euro widzą w tym symboliczny sukces wspólnej waluty. Jednak w 2014 r. niemal na pewno potrzebny będzie trzeci bailout dla Grecji i drugi dla Portugalii. Za pieniędzmi w końcu pójdą reformy, ale nie wiadomo, czy wystarczające. W grudniu przywódcy Unii dogadali się w sprawie tzw. II filaru unii bankowej. Oznacza to m.in., że przejmie ona teraz od państw członkowskich część odpowiedzialności za banki, a ewentualne bankructwa już tak nie obciążą obywateli.
Od 1 stycznia znikają ograniczenia na unijnym rynku pracy. To z kolei może mieć krytyczne znaczenie dla wyniku kwietniowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo eurosceptycy straszą tanią siłą roboczą ze Wschodu i przewidują swój wielki sukces. Cała nadzieja w Angeli Merkel, która w końcu zbudowała w domu wielką koalicję i teraz może się już skupić na Europie.