Do czego zdolne może być państwo zdradzone przez sojusznika! W takiej sytuacji znalazła się Arabia Saudyjska, gdy w listopadzie Amerykanie dogadali się z Iranem w sprawie programu nuklearnego. A wcześniej Waszyngton zgodził się na szyickiego premiera w Bagdadzie, poparł demokratyczną rewoltę w Egipcie i nadal bezwarunkowo wspiera Izrael. Arabia Saudyjska była dotychczas nie tylko filarem amerykańskich wpływów na Bliskim Wschodzie i najważniejszym kupcem broni made in USA, ale również sponsorem sunnickiej koalicji w regionie. Wkrótce może to się zmienić. Saudyjscy książęta przesiadują ostatnio w Pekinie, a armia chce kupować broń od Rosjan. Saudyjczycy, jak nikt inny, mogą Amerykanom napsuć krwi na Bliskim Wschodzie. 22 stycznia w Szwajcarii rusza międzynarodowa konferencja w sprawie Syrii i żadne porozumienie nie będzie możliwe bez Rijadu, który mocno wspiera syryjskich rebeliantów.
Saudyjczycy mają też własne problemy: umierają kolejni następcy 90-letniego króla Abdullaha, a na wschodzie kraju nasila się bunt szyickiej mniejszości. Poza tym już zapowiedzieli, że w razie czego kupią bombę atomową od Pakistańczyków. Amerykanie mogą jeszcze pożałować tej zdrady.