Zmiany, zmiany, zmiany. Obok tych społecznie newralgicznych, pod nowym chińskim kierownictwem na najwyższym szczeblu, jak złagodzenie polityki jednego dziecka (teraz można będzie mieć drugie, jeśli jedno z małżonków jest jedynakiem) czy likwidacja reedukacyjnych obozów pracy (gdzie trafiało się bez wyroku sądu), są i skromniejsze, niemniej symboliczne. Na przykład bez zbędnych tłumaczeń zniesiono właśnie obowiązujący od 2000 r. zakaz importu konsoli do gier komputerowych i samych gier. Wtedy, zabraniając, przywoływano kwestie szkodliwości dla zdrowia psychicznego, teraz mowa jest o „czasowym eksperymencie w duchu reform i otwarcia”. Sprzęt będzie można produkować w nowo utworzonej specjalnej strefie w Szanghaju, czym zwiększy się jej atrakcyjność i znaczenie. Microsoft, Sony i Nintendo, główni światowi gracze na tym rynku, już zacierają ręce. Choć czeka ich ostra walka konkurencyjna z czarnym rynkiem miejscowych gier i konsoli ocenianym na 13 mld dol. A więc przy okazji normalizuje się kolejną strefę rynkowego dwójmyślenia. Taka to metoda.