Szydercy twierdzą, że to przysmak snobów, który powala z nóg fetorem futbolowej szatni, brudnych skarpetek i cuchnących serów. Ale sława ekskluzywnych grzybów sięga czasów sumeryjskich, a dorodna, biała piemoncka trufla z okolic Alby potrafi dziś kosztować dużo więcej niż złoto. Diamentami kuchni nazwał je król francuskich kucharzy Auguste Escoffier. O truflach pisali Babilończycy, Pliniusz Starszy i Plutarch. A lekarz Galen już w II w. naszej ery twierdził, że to bardzo odżywczy afrodyzjak. Dlatego zajadali się truflami Ludwik XV, jego metresa Madame Pompadour, a potem Napoleon Bonaparte. Lord Byron twierdził, że nic tak nie pobudza weny twórczej jak leżąca na stole aromatyczna trufla i poświęcił jej kilka wersów w „Don Juanie”, a Beatlesi – piosenkę „Savoy Truffle”.
We Włoszech i we Francji, skąd pochodzą najlepsze i największe okazy, aukcje trufli połączone z prezentacją i konsumpcją odbywają się zazwyczaj w bardzo uroczystej, renesansowej oprawie: w zamku albo pałacu z trębaczami, halabardnikami, pocztami sztandarowymi. Specjał trzeba koniecznie popić równie wyszukanym winem, dziś najlepiej Meursault Domaine d’Auvenay Les Narvaux rocznik 2001 – 500 euro za butelkę. Celebra przyciąga znanych i bogatych, więc do Castello di Grinzane Cavour w Albie (Piemont) co roku w listopadzie zjeżdżają się – oprócz licytujących – włoskie gwiazdy estrady, TV, aktorzy, politycy i szefowie kuchni, bo to świetnie robi na popularność.
Rekord świata ceny trufli dzierży dumnie właściciel kasyn w Makao Stanley Ho. W 2007 r. wylicytował 330 tys. dol. za 900-gramowy okaz wykopany w okolicach Palaia pod Pizą. Gdyby była ze szczerego złota, zapłaciłby wówczas, przed eksplozją cen kruszców, 13 razy mniej. Naturalnie okazy mniejsze w handlu detalicznym w delikatesach są sporo tańsze, ale cena też może pospolitego zjadacza grzybów przyprawić o zawrót głowy: za kilogram zależnie od gatunku i wielkości trzeba wyłożyć od 1,2 do 5 tys.