Są robactwem, rząd będzie zwalczał ich z zaciekłością, z jaką wybija się malaryczne komary – zapowiedział w telewizyjnym orędziu z okazji dnia niepodległości prezydent Gambii Yahya Jammeh. Gambijski dyktator, znany m.in. z przeprowadzania publicznych egzorcyzmów i leczenia w ten sposób AIDS, od lat prowadzi antygejowską kampanię, nazywając gejów zagrożeniem dla ludzkości. I nie jest na kontynencie odosobniony, homofobiczną ścieżką kroczy większość afrykańskich rządów. Od stycznia „promowanie homoseksualizmu” w Nigerii jest zagrożone karą 10 lat więzienia, a w Ugandzie prezydent Yoweri Museveni właśnie podpisał ustawę, pozwalającą sądom skazywać lesbijki i gejów na dożywocie (dotąd maksymalna kara wynosiła 14 lat). Nie pomógł Barack Obama, który groził zatrzymaniem 400 mln dol. corocznej pomocy. Bardziej wpływowy okazał się niejaki Simon Lokodo. Ten były ksiądz katolicki, obecnie ugandyjski minister etyki i prawości, zwolennik profilaktycznego gwałcenia lesbijek jako sposobu nawracania na heteroseksualizm, podpowiada, że kontakty seksualne osób tej samej płci nie leżą w naturze Afrykanów. Sam Museveni, podobnie jak wielu jego afrykańskich kolegów, w tym 90-letni Robert Mugabe z Zimbabwe, twierdzi, że homoseksualizm to styl życia, który Zachód usilnie promuje, by osłabić Afrykę.
Organizacja Human Rights Watch podaje, że w 38 z 54 państw Afryki homoseksualizm jest przestępstwem, a m.in. w Mauretanii, Sudanie Płd., w północnej Nigerii i południowej części Somalii zagrożony jest karą śmierci. W niektórych krajach, w tym Ugandzie, karanie praktyk homoseksualnych jest pozostałością przepisów obowiązujących jeszcze w kolonialnych kodeksach karnych. Politycy nie wykreślają ich z katalogów przestępstw, by nie iść na przekór konserwatywnym społeczeństwom i przywódcom religijnym.