Przewodniczący Xi Jinping, bez ochronnej maseczki na ustach, odbył właśnie w gęstym smogu improwizowany spacer po starych uliczkach Nanluoguxiang, pekińskiej atrakcji turystycznej. Stosowne zdjęcia od razu trafiły na czołówki. Przyszedł tu „wspólnie pooddychać z obywatelami”, jak to ujęła oficjalna agencja Xinhua. A obywatele, przynajmniej w stolicy i sześciu północnych prowincjach, mają coraz większe problemy z oddychaniem: zanieczyszczenie powietrza w postaci wielodniowej gęstej mlecznej mgły, przekraczające nawet 20-krotnie normy WHO, stało się głównym problemem kraju.
Prof. He Donhxian, prowadząca badania w szklarniach na przedmieściach stolicy, ostrzega, że warunki zaczynają przypominać znaną z literatury science fiction zimę nuklearną, kiedy to pyły poatomowe, przesłaniające słońce, bardzo spowalniają fotosyntezę. Czerwony alert ogłoszony w mieście oznacza, że powinno się ograniczyć wychodzenie z domu, zamknięte zostają szkoły, najbardziej trujący przemysł, a na ulice ma prawo wyjechać tylko połowa samochodów. Aby ograniczać straty, nawet przy ostrym przekroczeniu norm częściej ogłaszany jest łagodniejszy alert pomarańczowy (o co awanturuje się lokalna agenda Greenpeace). Mimo rozmaitych obietnic władz sytuacja szybko się nie poprawi. Doszedł za to jeszcze jeden precedens: obywatel Shijiazhuang, stolicy prowincji Hebei, słynnej z produkcji węgla (i zanieczyszczenia środowiska), wytoczył proces lokalnej administracji o zwrot poniesionych strat. Sprawa natychmiast stała się głośna, a procesujący się Li Guixin z pewnością znajdzie naśladowców.