Świat

Mołdawia trzeszczy

Trzymilionowa Mołdawia, okrojona od 1992 r. o separatystyczne prorosyjskie Naddniestrze, też ma swój Krym. To Gagauzja, okręg autonomiczny zamieszkany przez 150 tys. Gagauzów pochodzenia tureckiego, którzy za Katarzyny II przeszli na prawosławie. Sercem, językiem i interesami ciągnie ich bardziej ku Moskwie niż do Kiszyniowa.

Gagauzi już mieli swoje lokalne referendum pod koniec lutego (opłacone przez jednego z moskiewskich milionerów i nieuznawane przez mołdawskie władze), w którym 98,5 proc. uczestników opowiedziało się za organizowaną przez Rosję Unią Celną, a pozostałe 1,5 proc. za stowarzyszeniem z Unią Europejską. Ambasada rosyjska w Kiszyniowie obiecała Gagauzom tańszy gaz i odbiór zapasów wina. Na mołdawskie wina obowiązuje w Rosji embargo. Gubernator Gagauzji Michaił Formuzal, były major artylerii sowieckiej armii, nie kryje, że marzy mu się przynajmniej status Naddniestrza, wspieranego gospodarczo i wojskowo przez Rosjan, które nie uznaje zwierzchności Kiszyniowa. Choć idealnym rozwiązaniem byłoby włączenie Gagauzji do Federacji Rosyjskiej.

Gagauzja może zdestabilizować wewnętrzną sytuację Mołdawii, i tak napiętą. Europarlament właśnie przyklepał zniesienie wiz dla Mołdawian, dziś bodaj najbiedniejszych Europejczyków (na pobyt w Unii do trzech miesięcy). Ma obowiązywać od maja. Może to trochę podbuduje nastroje, ale na razie probrukselskie szeregi systematycznie topnieją na rzecz promoskiewskich. Parafowana w listopadzie ub.r. umowa stowarzyszeniowa z Unią ma zostać podpisana w sierpniu, ale w listopadowych wyborach parlamentarnych największe szanse na zwycięstwo mają komuniści (którzy rządzili tu nieprzerwanie od 1991 r., z krótką przerwą po 2009 r.) i zapowiedzieli już, że pierwszą decyzją zerwą układ z Brukselą.

Polityka 11.2014 (2949) z dnia 11.03.2014; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 8
Reklama