Urodził się na Krymie w 1943 r. Wkrótce rozpoczęły się deportacje krymskich Tatarów do Uzbekistanu i Kazachstanu – jako odwet za rzekomą współpracę z niemieckim okupantem. Stalinowskie represje objęły bezwzględnie rdzenną ludność półwyspu. Rodzina Mustafy też została deportowana (do Uzbekistanu). Wyrwani z własnego środowiska, nie mieli prawa powrotu na swoje ziemie, stracili domy i gospodarstwa. Uzbekistan to nie było łatwe miejsce do przeżycia dla deportowanych z Krymu, nie sprzyjał i klimat, w jakim musieli od nowa rozpoczynać życie. Kto spędził w Uzbekistanie choć trochę czasu ten wie, jak nieprzyjazny bywa ludziom. I to błoto, w którym po byle deszczu grzęzną stopy, które oblepia nogi aż do kolan...
Mustafa Dżemilew, jak wielu rówieśników, pracował zarobkowo, będąc jeszcze prawie dzieckiem, był robotnikiem, tokarzem, ślusarzem. Nie zdobył wykształcenia, został relegowany z uczelni w Taszkiencie, bo już wówczas nie zgadzał się z sowieckim systemem totalitarnym i zrozumiał, że krymscy Tatarzy muszą bronić swej tożsamości, jeśli mają przetrwać. Pewnie już wtedy – a był to początek lat 60. – zaczynał myśleć, jak wielu jego współziomków, o powrocie na Krym. W Taszkiencie młodzi Tatarzy powołali Związek Młodzieży Krymskotatarskiej. Takie inicjatywy nie były łaskawie traktowane przez sowiecką władzę, podważały porządek, jaki ustanowiła i jakiego strzegła.
Dżemilew był jednym z pierwszych działaczy walczących o respektowanie praw człowieka na terytorium byłej ZSRR. To nie mogło się podobać komunistom: kilkakrotnie był skazywany, w łagrach i więzieniach spędził blisko 15 lat. Świat usłyszał o nim, kiedy w połowie lat 70. przeciekła na Zachód wiadomość o jego trzystudniowej głodówce w więzieniu w Omsku na Syberii, miejscu zsyłek i kolonii karnych, dobrze znanym także Polakom.