To była największa tragedia w historii tureckiego górnictwa. W kopalni Soma na zachodzie kraju zginęło co najmniej 302 górników, ponad 300 zostało rannych. Przyczyną katastrofy był wybuch wielkiego transformatora, co wywołało pożar 2 km pod powierzchnią. Ofiar było tak wiele, bo w chwili tragedii pod ziemią byli górnicy z dwóch zmian – jedni kończyli, drudzy zaczynali pracę. Ofiarą polityczną Somy może stać się premier Recep Tayyip Erdoğan, którego atakują rodziny zabitych. Twierdzą one, że rząd przez lata przymykał oczy na nieprzestrzeganie standardów w kopalni, która jest własnością przyjaciela premiera. Na miejscu tragedii samochód Erdoğana został skopany, a on sam obrzucony wyzwiskami. Premier 80-mln kraju nie zdołał zapanować nad nerwami – zaatakował młodego chłopaka w sklepie, gdzie schronił się przed tłumem, co oczywiście zostało nagrane i szybko trafiło do internetu. Nie ułatwi to Erdoğanowi zwycięstwa w sierpniowych wyborach prezydenckich. Szczególnie że opozycja zapowiadała masowe demonstracje z powodu kopalni na 28 maja, czyli w rocznicę protestów w stambulskim parku Gezi.
Skąd te emocje? Węgiel to wciąż dla Turków podstawa energetyki, bo natura poskąpiła im innych surowców. Ale czarne złoto odgrywa równie ważną rolę w polityce. Chociażby dlatego, że rządząca partia islamska często nagradza szeregowych zwolenników wywrotkami węgla, m.in. z kopalni w Soma. Tych ważniejszych wynagradza natomiast całymi kopalniami – do dziś nie wyjaśniono przebiegu ekspresowej prywatyzacji tego sektora w latach 2004–07.