Profesor Ali Mohammad Rajput dobiega dziewięćdziesiątki. Ubrany jest w długą białą szatę, na głowie ma afgański, a może pakistański okrągły pakol. Siedzi po turecku wśród poduch przyniesionych przez gospodarującą tu Zubeidę i jej siostrę. Owocowe drzewa dają trochę cienia. Herbata w saszetkach rozczarowuje, ale miód i konfitury mają domowy smak. Na murku oddzielającym domostwo od szkolnego boiska w wielkiej kadzi właśnie powstaje zapas na kolejną zimę. Zubeida co jakiś czas miesza zawartość i podkłada pod kocioł szczapy drewna. Zaid, mąż Zubeidy, wraz z innymi mężczyznami pracuje przy budowie kolejnej części domu. Dzieciaki beztrosko biegają wokół. Ot, codzienność przy ul. Gagarina 24 w Chorogu, w Tadżykistanie, trzy kilometry od granicy z Afganistanem, w górach Pamiru.
Profesor urodził się w Pakistanie. W 1954 r. imam Sultan Mahommed Szah, czyli Aga Chan III, dziadek obecnie panującego ismailitom Agi Chana IV, ufundował mu studia w Wielkiej Brytanii. Na profesorskiej emeryturze Rajput przestał zajmować się statystyką i zajął islamem. Po 37 latach Aga Chan upominał się o swoje i wysłał profesora do Tadżykistanu ze specjalną misją: miał wziąć pod opiekę miejscowych ismailitów. Świat właśnie wchodził w kolejny zakręt, realny socjalizm w Europie zbankrutował, armia sowiecka wycofała się z Afganistanu, a ZSRR zmierzał ku upadkowi. Pojawiła się nadzieja na kontakt z odciętymi od swego przywódcy owieczkami.
Ismailici to odłam szyitów. Jednak zarówno przez sunnitów, jak i szyitów traktowani są jak odszczepieńcy. Muzułmanie nie mają nikogo, kto swym znaczeniem przypominałby papieża wśród katolików. Z ismailitami jest inaczej – uznają aga chanów za jedynych prawowitych spadkobierców proroka.