Zabytkowy zegar z 1905 r. na budynku Kongresu w La Paz ruszył w drugą stronę. Zamiast w prawo – w lewo (taki jest też, lewoskrętny, układ liczb na cyferblacie). A właściwie, zmieniając kierunek, zamiast tradycyjnie na Północ ruszył na Południe. O co w tym wszystkim chodzi? O bardzo wiele. Ma, symbolicznie, wskazywać Boliwijczykom czas Południa, podkreślając w ten sposób ich dziedzictwo i południową osobowość. Odrzucać niesprawiedliwości kolonialnej Północy i pokazywać, że nowy ład rodzi się na Południu. Ma też nauczyć odwagi w podważaniu zastanych reguł i zachęcić do kreatywnego myślenia, oduczyć zaś ślepego posłuszeństwa. Ta interpretacja ministra spraw zagranicznych Davida Choquehuanki (dla BBC) bliska jest prezydentowi Evo Moralesowi, jednemu z barwniejszych przywódców wspomnianego Południa. Jeśli chodzi o decyzje polityczne dotyczące odmierzania czasu w tym w regionie, jest tu precedens: w 2007 r. ówczesny prezydent Hugo Chavez dekretem opóźnił zegary o pół godziny, aby lepiej oddawały rytm biologiczny Wenezuelczyków.