Wsadzenie do aresztu, choćby na 15 godzin, człowieka tak sławnego jak Nicolas Sarkozy budzi zrozumiałą sensację. Nic dziwnego, że do oglądania wywiadu telewizyjnego z byłym prezydentem Francji zasiadło prawie tyle samo Francuzów co do transmisji meczu z Niemcami. Ale miało być zupełnie inaczej! Swoje pierwsze wystąpienie po przegranej w wyborach przed dwoma laty Sarkozy powinien poświęcić powrotowi do władzy w charakterze męża opatrznościowego. Tymczasem musiał zaprzeczać postawionym mu zarzutom płatnej protekcji i podżegania do naruszenia tajemnicy śledztwa w sprawach podejrzanego finansowania kampanii wyborczej.
Polityka
28.2014
(2966) z dnia 08.07.2014;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 6