Rząd Shinzō Abe zmienia interpretację konstytucji, by używać japońskiej armii poza granicami kraju. Na Dalekim Wschodzie zawrzało. Najostrzej zareagowały Chiny skłócone z Japonią o przebieg granic morskich. Po decyzji Abe chińscy sekretarze odłożyli mapy i sięgnęli do archiwów po dowody zbrodni, których Japończycy dopuścili się w czasie podbojów w XX w. W sieci ukazały się zeznania pojmanych dowódców z opisami występków. Wcześniej Chińczycy – po analogicznej prośbie Japonii w sprawie uhonorowania kamikadze – złożyli w UNESCO wniosek, by do Pamięci Świata, listy najcenniejszych archiwaliów, dołączyć dokumenty świadczące o masakrze nankińskiej i niewolnicach seksualnych utrzymywanych przez armię imperialną.
Japończycy masakry nie chcą uznać za zbrodnię wojenną, a procederu „kobiet dla wygody” się wypierają. Teraz do rachunku sumienia wezwał ich Xi Jinping. Wykorzystał przypadającą na 7 lipca 77 rocznicę japońskiej prowokacji na moście Marco Polo, będącej preludium do wojny chińsko-japońskiej. Rocznica, choć nieokrągła, była celebrowana wyjątkowo, a Xi mówił o japońskim barbarzyństwie w towarzystwie leciwych kombatantów i tysięcznej publiczności.
Pretensje do Tokio mają także Koreańczycy z Południa, którzy na przyszły rok planują wspólne chińsko-koreańskie obchody zakończenia drugiej wojny światowej i japońskiego kolonializmu, w czym nie przeszkadza chińskie wsparcie dla północnokoreańskiego reżimu. Zadawnione pretensje mają się na Dalekim Wschodzie dobrze, bo region, w przeciwieństwie do Europy, niestety nie zdobył się jeszcze na powojenne pojednanie.