Świat

Jej ekscelencja

Anglia: kobiety na biskupki

Biskupki Kościoła episkopalnego w USA, od lewej: Mary Gray-Reeves i Katharine Jefferts Schori. Biskupki Kościoła episkopalnego w USA, od lewej: Mary Gray-Reeves i Katharine Jefferts Schori. Tony Avelar/AP / East News
Kościół anglikański uznał właśnie, że jeśli Bóg wcielił się w człowieka, a nie w mężczyznę, to równie dobrze kobiety mogą się wcielić w biskupów.
Katedra w Canterbury – formalnie najważniejsza świątynia anglikańska na świecie.Hans Musil/Wikipedia Katedra w Canterbury – formalnie najważniejsza świątynia anglikańska na świecie.

Udało się za drugim podejściem. Kościół Anglii (anglikański) jest wewnętrznie demokratyczny. Strategiczne decyzje podejmuje synod generalny, czyli zgromadzenie biskupów, duchownych i wiernych świeckich. Głosują w trzech oddzielnych izbach. W listopadzie 2012 r. wniosek dotyczący kobiet biskupów niespodziewanie przepadł. Tym razem się udało, choć najmniejsze poparcie miał w izbie świeckich. Nie zapomniano też o tych parafiach, które nie są gotowe zaakceptować kobiet biskupów – dla nich stworzono opcję „latających” biskupów mężczyzn, którzy przybędą na życzenie parafian.

Radość zwolenników reformy jest wielka. Cieszy się sam arcybiskup Canterbury Justin Welby, honorowy zwierzchnik i duchowy przywódca światowej wspólnoty anglikańskiej (ok. 80 mln wiernych): „Dziś dopełniliśmy dzieła rozpoczętego 20 lat temu wyrażeniem zgody na synodzie na wyświęcanie kobiet na księży. Zaczynamy wielką przygodę dalszego rozkwitu, nawet jeśli nie we wszystkim się zgadzamy”. Co ważne, Welby’ego wsparł biskup Yorku John Sentamu (z pochodzenia Ugandyjczyk), numer dwa w anglikańskiej hierarchii na Wyspach. To jasny sygnał dla anglikańskich konserwatystów w krajach afrykańskich.

„Dlaczego tak późno, zapytacie – mówił Sentamu – cóż, idziemy niezbyt szybko, po to, aby iść razem”. I przywołał afrykańskie przysłowie: Kto chodzi szybko, wędruje samotnie. Kto idzie daleko, wędruje wraz z innym. Odwagi w walce o równouprawnienie gratulują anglikanom konserwatywny premier David Cameron i jego liberalny zastępca Nick Clegg.

Pierwsi byli Amerykanie

Pionierem reformy był anglikański Kościół episkopalny w USA. Pierwszą kobietę wyświęcono w nim na biskupa już w 1988 r. Dziś inna kobieta, bp Katharine Jefferts Schori, stoi na jego czele. Kobiety są anglikańskimi biskupami w Kościołach Australii, Kanady, Nowej Zelandii, czyli w społeczeństwach typu anglosaskiego: otwartych, tolerancyjnych, praworządnych i liberalnych. Ale wspólnoty anglikańskie w krajach rozwijających się nie są jeszcze gotowe na wyświęcanie kobiet na biskupów. Są bardziej konserwatywne, mają także problem z akceptacją duchownych homoseksualnych, a tym bardziej małżeństw osób tej samej płci.

Również na Wyspach Brytyjskich, w mateczniku anglikanizmu, zmiana nie przyszyła od razu. Już w 1975 r. synod generalny ogłosił, że nie istnieją fundamentalne powody doktrynalne i teologiczne, aby wykluczać kobiety z kapłaństwa. Kapłaństwo kobiet nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła o Chrystusie. Przeciwnie, jest jej konsekwencją. Bóg wcielił się w człowieka, a człowiekiem jest i mężczyzna, i kobieta.

Chrystus wybrał na apostołów mężczyzn, to prawda. Ale zauważmy – pisał mieszkający w Anglii publicysta religijny Antoni Pospieszalski („O religii bez namaszczenia”), że nie tylko mężczyzn, bo także wyłącznie Żydów. Czy z tego ma wynikać, że kapłanami mogą być w Kościele Chrystusowym tylko Żydzi? To naturalnie pytanie retoryczne. Publicysta chciał podkreślić, że Ewangelia dzieje się w konkretnym lokalnym kontekście kulturowo-historycznym. Dwa tysiące lat później chrześcijaństwo jest zjawiskiem globalnym i uniwersalnym.

Zdaniem Pospieszalskiego, stanowisko anglikańskie w kwestii ordynacji kobiet jest takie, iż skoro Bóg wcielił się w człowieka, byłoby nonsensem uważać, że kobieta jest pod jakimkolwiek względem „mniej człowiekiem” niż mężczyzna, że mniej się nadaje na księdza czy biskupa. Dlatego Kościół Anglii dostrzegł, że dla nowoczesnej wrażliwości etycznej i społecznej, ukształtowanej przez ideę praw człowieka, wykluczanie kobiet z kapłaństwa jest nie do przyjęcia.

32 proc. kleru

Dopiero 10 lat po deklaracji, że ­Kościół Anglii nie widzi przeszkód co do ordynacji ­kobiet, przyszła zgoda na niższe święcenia dla nich (diakonat). Kolejne 10 lat upłynęło, nim Kościół przegłosował wyświęcanie kobiet na księży. Od tamtego momentu liczba kobiet duchownych anglikańskich w Anglii sięgnęła 32 proc. kleru (3650 wobec 7725 mężczyzn – oficjalne dane kościelne z 2012 r.). Ciekawe, że w samym Londynie kobiet księży jest tylko 20 proc., a w prowincjonalnej diecezji Hereford jest ich najwięcej – aż 47 proc.

Decyzji o dopuszczeniu kobiet do godności biskupiej przyjrzą się w najbliższym czasie komisje prawne synodu i parlamentu Zjednoczonego Królestwa, który musi je zaaprobować. To raczej formalność. Podobnie jak zgoda ze strony królowej Elżbiety. Jest ona nie tylko głową państwa, ale i głową Kościoła Anglii, mającego od prawie pięciu wieków status Kościoła państwowego. Gdy wszystkie procedury zostaną dopełnione, pierwsza kobieta zostanie konsekrowana na biskupa. Prawdopodobnie na początku przyszłego roku.

Sam Kościół Anglii jest efektem polityki dynastycznej Henryka VIII, który zerwał z papiestwem w XVI w. Był to czas wielkiej i burzliwej reformy chrześcijaństwa na zachodzie Europy. Anglikanizm należy do tej reformacyjnej tradycji, ale zachował niektóre elementy katolicyzmu. Jest czymś pośrednim między Kościołem rzymskim a reformacją. Ale jest też produktem wyspiarskiej cywilizacji i kultury angielskiej. Dziś dominuje w nim nurt nazywany Broad Church, Kościołem szerokim, nurt umiarkowany. To dzięki takiemu układowi sił anglikanie na Wyspach zrównali w kościelnych prawach kobiety z mężczyznami.

W związku z konsekracją pań doszło jednak wśród anglikanów do podziałów i może powtórzyć się sytuacja sprzed 20 lat. W 1994 r. po przegłosowaniu zgody na ordynację kobiet na anglikańskich księży kilkuset księży i niewielka grupa świeckich opuściło Kościół Anglii. Wielu z nich przeszło do Kościoła rzymskokatolickiego. Między innymi członkini rodziny królewskiej Katarzyna, księżna Kentu, i dwaj członkowie ówczesnego konserwatywnego rządu Johna Majora. Księżna wyjaśniała mediom, że lubi mieć w życiu wytyczony kierunek. Dawała do zrozumienia, że na jej gust współczesny anglikanizm jest zbyt liberalny i przestał być dla niej busolą.

Po lipcowej decyzji w sprawie kobiet biskupów znów odezwali się anglikańscy konserwatyści, „anglokatolicy”, zaniepokojeni kierunkiem zmian. Podobnie reagują przedstawiciele Kościołów rzymskokatolickiego i prawosławnego. Ich postawa to antypody liberalnego nurtu anglikanizmu. Zanosi się więc na ochłodzenie dialogu. Prasa katolicka już wytyka, że zaledwie miesiąc temu papież Franciszek spotkał się z abp. Welbym: było miło, a teraz taki pasztet. Faktycznie, przed epoką anglikańskich święceń dla kobiet w Kościele rzymskokatolickim wiązano z Kościołem anglikański duże nadzieje. Watykanowi wydawało się, że dojdzie do jakiegoś rodzaju zjednoczenia.

Dziś w półoficjalnej gazecie Watykanu „L’Osservatore Romano” jej szef Giovanni Vian ostrzega, że decyzja Kościoła Anglii poważnie komplikuje ekumeniczne dążenie do jedności chrześcijaństwa. Tak jakby zapomniał, że kwestia ordynacji kobiet komplikuje te stosunki od dziesięcioleci. Kobiety w roli duchownych pojawiły się w Kościele anglikańskim poza Europą już w latach 70. XX w. Wtedy Rzym znosił to jakoś lepiej, a może po prostu ignorował. Dopiero kiedy ordynacja kobiet stała się faktem w europejskim mateczniku anglikanizmu, watykańscy prałaci zaostrzyli ton do tego stopnia, że anglikański prymas abp Robert Runcie mówił o „fiksacji Rzymu” na punkcie kapłaństwa kobiet.

Niewykluczone, że ta „fiksacja” wynika z konserwatywnego zwrotu w Kościele katolickim za pontyfikatów św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Papież Wojtyła już w 1988 r. pisał w liście do Runciego, że dialog w kwestii wzajemnego uznania kapłaństwa w obu Kościołach (rzecz jasna kapłaństwa mężczyzn) jest po decyzji o wyświęcaniu kobiet w istocie zamknięty.

W 1996 r. papież i nowy arcybiskup Canterbury George Leonard Carey podpisali deklarację o wystrzeganiu się prozelityzmu, czyli podbierania sobie wiernych. W tle była fala anglikańskich konwersji na katolicyzm po rozpoczęciu ordynacji kobiet w Kościele Anglii. Rzym witał chętnych (także anglikańskich żonatych księży) z otwartymi rękoma, co nie podobało się na Wyspach. Ale za rządów Careya liczba praktykujących anglikanów była na Wyspach niższa niż praktykujących katolików. Prawdopodobnie nie z powodu kobiet, tylko postępującej sekularyzacji społeczeństwa.

Pesymizm katolików

Katoliccy i anglikańscy hierarchowie deklarują jednak, że oficjalne kontakty będą podtrzymane także na forum anglikańsko-katolickiej komisji dialogu ekumenicznego, w skład której wchodzi zresztą pani biskup z Kanady. Tak czy inaczej, Rzym sądzi, że decyzja synodu jest ciosem w teologię kapłaństwa, który oddala jeszcze bardziej Kościół Anglii od katolickiej ortodoksji, a zbliża do Kościołów Reformacji, uważanych w Rzymie za wspólnoty niebędące tak naprawdę w pełni Kościołami. Równie konserwatywna Cerkiew rosyjska wydała oświadczenie, że nie ma żadnego powodu, by wyświęcać kobiety na biskupów. Prawosławna Moskwa zapowiedziała, że nie podda się „równościowym trendom”.

Abp Welby nie podziela pesymizmu katolików i prawosławnych, zaniepokojonych zrównaniem praw kobiet i mężczyzn do kapłaństwa. Wie, że nie wszystkim anglikanom to się podoba, ale większość cieszy się, że w ten sposób potwierdzone zostało miejsce i posługa kobiet we wspólnocie anglikańskiej. Reprezentant Arcybiskupa Canterbury przy Stolicy Apostolskiej David Moxon przyznał, że między obu Kościołami istnieją różnice, ale więcej je łączy, niż dzieli, a stosunki abp. Welby’ego z papieżem Franciszkiem są serdeczne i pełne wzajemnego szacunku.

A dialog ekumeniczny? „Mimo wszystko tak wiele nas łączy z innymi Kościołami – odpowiada Welby. – Jest tyle obszarów, gdzie możemy dawać świadectwo Ewangelii: konflikty, ubóstwo, bezrobocie, imigranci. Potrzebujemy siebie nawzajem”. Święte słowa.

Polityka 32.2014 (2970) z dnia 05.08.2014; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Jej ekscelencja"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną