Był jednym z najbardziej cenionych badaczy w dziedzinie komórek macierzystych, współkierował prestiżowym Centrum Biologii Rozwojowej Riken w japońskim Kobe, placówce potężnej i bardzo zasobnej, na pierwszej linii międzynarodowych badań. Ale niestety zbyt pochłonęło go zbieranie środków – tak 52-letni prof. Yoshiki Sasai tłumaczył moment nieuwagi, kiedy to nie dostrzegł manipulacji w materiale ilustracyjnym, towarzyszącym dwóm artykułom swojej podwładnej, które ukazały się w „Nature”. Prace dr Haruko Obokaty, pod którymi Sasai też był zwyczajowo podpisany, wywołały światową sensację. Opisywały bowiem stosunkowo łatwą metodę hodowli komórek macierzystych ze zwykłych komórek myszy. Odkrycie to szybko przyrównano do analogicznych prac Japończyka Shinyi Yamanaki, za które w 2012 r. dostał Nobla.
Ale równie szybko się okazało, że inni naukowcy nie potrafili odtworzyć eksperymentów koleżanki, a instytutowa komisja ustaliła, że mocno pomogła swojemu sukcesowi. W kwietniu „Nature” wycofał oba artykuły, co zdarza się niezwykle rzadko, więc japońskie środowisko naukowe uznało, że hańba spadła na nich wszystkich. Dr Obokata trafiła do szpitala, prof. Sasai też, ale ostatecznie Riken postanowił kontynuować ich eksperymenty, uznane za bardzo obiecujące, tym razem pod ściślejszą kontrolą. Ale ataki nie ustawały. Dopiero teraz, kiedy wiadomość o samobójstwie prof. Sasai obiegła środowisko, pojawiło się wielu obrońców. Piszą w pożegnaniach, że Sasai stał się kozłem ofiarnym, ofiarą zawistnych konkurentów oraz ogólnej presji na sukces.