Ajn al-Arab po arabsku znaczy dosłownie „oko Arabów”. „Oko” leży dokładnie na granicy między Syrią a Turcją. To właśnie z tego powodu jest tak cenne dla dżihadystów z Państwa Islamskiego. Jeśli uda im się zdławić broniących miasta Kurdów, dżihadyści będą już kontrolować większość syryjsko-tureckiej granicy.
Dla Syryjczyków od kilkudziesięciu lat to żadne „Kobane”, ale Ajn al-Arab. Także tej nazwy używają arabskojęzyczne media. W zachodniej prasie czytamy raczej o Kobane, znanym jako Ajn al-Arab.
Skąd pochodzą obie nazwy? Historia miasteczka, jak na tę część świata nie jest długa, ma zaledwie 100 lat. Jego narodziny wiążą się z budowaną przez Niemców koleją, która miała łączyć Bagdad z Berlinem (jej budowa trwała od 1903 do 1940 roku). Linię budowała niemiecka firma Ko-Bahn. To właśnie od niej w 1912 r. nazwano małą stacyjkę na linii tej kolei. Trzy lata później dotarła tutaj fala Ormian, uciekinierów przed turecką rzezią. To oni – wraz z Kurdami, którzy dołączyli do nich niewiele później – zbudowali miasteczko wokół stacyjki. W czasie mandatu francuskiego, który trwał od zakończenia I wojny światowej do ustanowienia niepodległej Syrii w 1946 r. (z krótką przerwą na tzw. Królestwo Syrii) miasteczko również się rozwijało. Kiedy do władzy w 1963 r. doszła partia Baas – której bliskie były idee panarabizmu – jego nazwę zmieniono na brzmiące bardziej po arabsku „Ajn al-Arab”.
W Syrii przed rozpoczęciem wojny domowej Kurdowie byli największą mniejszością etniczną (według szacunków mieszkało ich w tym kraju, głównie na północnym-wschodzie ok. 2,5 mln). Wojna, a zwłaszcza ostatnia ofensywa Państwa Islamskiego, które zajęło tereny zamieszkałe przez tę mniejszość spowodowała masowy exodus Kurdów z Syrii. Według szacunków ONZ, tylko z okolic Ajn al-Arab uciekło już – głównie do Turcji, ale też do irackiego Kurdystanu – ponad 170 tys. Kurdów.
Wracając do samej nazwy Ajn al-Arab czy Kobane? Jednak Ajn al-Arab. Tak jak analogicznie Puńsk nie jest Punskasem, a Wrocław – Breslau.