Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Przyszłość leży w czystych rękach

Rzeka śmieci w slumsach w Dżakarcie Rzeka śmieci w slumsach w Dżakarcie Enny Nuraheni/Reuters / Forum
Coś tu nie jest w porządku. W świecie, w którym telefonów komórkowych jest tyle co ludzi, aż 2,5 mld osób nie ma dostępu do toalet.
Lech Mazurczyk

Coś tu nie jest w porządku. W świecie, w którym telefonów komórkowych jest tyle co ludzi, aż 2,5 mld osób nie ma dostępu do toalet. Przy czym miara rozwoju cywilizacyjnego według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wcale nie jest tu wygórowana – nie chodzi o klozet z muszlą i spłuczką, rozwiązanie do masowej produkcji skierowane półtora wieku temu.

Standardy WHO spełnia nawet zwykła wygódka z deską z dziurą i dołem poniżej. Dobry ustęp musi mieć także wentylację – swojskie serduszko lub półksiężyc, tradycyjny ornament wycięty w drzwiach takiego przybytku zupełnie wystarczy. Dla WHO niesatysfakcjonujące jest za to korzystanie wyłącznie z publicznych szaletów albo prywatnych ubikacji, które składają się raptem z jakichś żerdzi zawieszonych nad dołami kloacznymi, otwartych latryn, których zawartość rozlewa się po okolicy, zwykłych wiader. Albo – co nadal praktykuje ponad miliard ludzi – szukanie ulgi w plenerze.

Ebola, która przeradza się w największy strach tej jesieni, to tylko jeden – wcale nie najbardziej śmiercionośny – skutek tego higienicznego zacofania. Do 14 października zarejestrowano 8997 przypadków eboli, 4493 pacjentów zmarło. Tymczasem w dowolnej chwili połowa mieszkańców krajów rozwijających się cierpi na choroby i schorzenia związane z brakiem higieny, np. piciem zanieczyszczonej wody. Co roku biegunki zabijają 720 tys. dzieci poniżej piątego roku życia. Licząc z dorosłymi, biegunki zabierają więcej osób niż malaria, AIDS, ospa i sporo innych chorób zakaźnych razem wziętych.

 

Polityka 43.2014 (2981) z dnia 21.10.2014; Świat; s. 46
Reklama