Listopad to najbardziej wybuchowy miesiąc w gruzińskiej polityce. W listopadzie 2003 r. wybuchła różana rewolucja, która obaliła rządy Eduarda Szewardnadze. W listopadzie 2007 r., po masowych protestach, prezydent Michael Saakaszwili wprowadził stan wyjątkowy i zapowiedział przyspieszone wybory prezydenckie.
4 listopada 2014 r. niemal załamał się gruziński rząd po tym, jak opuścili go najbardziej proeuropejscy ministrowie. Pierwszego – ministra obrony Irakli Alasanię – zdymisjonowano z powodu korupcji, a nieoficjalnie ze względu na wygórowane ambicje polityczne, a kolejna dwójka odeszła w geście solidarności. Wszyscy należą do jednej z partii, które dotychczas tworzyły rządzącą koalicję Gruzińskie Marzenie.
Dla Zachodu Alasania był gwarantem proeuropejskiej i pronatowskiej polityki. Urzędujący premier Irakli Garibaszwili oraz Bidzina Iwaniszwili, miliarder sterujący rządem z tylnego siedzenia, mieli raczej nadzieję na zbliżenie z Rosją. Nadzieja ta jednak prysła w związku z konfliktem na Ukrainie oraz rosnącym napięciem w separatystycznych „republikach”: Abchazji i Osetii Południowej. Kryzys w Gruzji może pogłębić zbliżający się proces Saakaszwilego, który już dziś wygląda na polityczny odwet nowej władzy. Moskwa musi być zachwycona.