Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wrzenie Meksyku

Demonstranci palą portrety prezydenta, bo nie ufają, że rozprawi się z narkomafią. Demonstranci palą portrety prezydenta, bo nie ufają, że rozprawi się z narkomafią. Daniel Becerril/Reuters / Forum

Meksykański lud wysyła swojego prezydenta do diabła: mamy dość przemocy, strachu, porwań dla okupu, skorumpowanych polityków i policjantów! – krzyczą Meksykanie w czasie dziesiątków manifestacji, które wstrząsają 120-milionowym krajem. Kamieniem, który uruchomił lawinę, było porwanie i zniknięcie 43 studentów szkoły pedagogicznej z udziałem policji i lokalnego kartelu w stanie Guerrero (reportaż Artura Domosławskiego s. 54), a następnie odkrywanie masowych grobów ze szczątkami niezidentyfikowanych ofiar.

Telewizja France 24 ujawniła, że do podobnego porwania doszło rok wcześniej w tym samym regionie – uzbrojona grupa uprowadziła 30 młodych ludzi i ślad po nich zaginął. Świadkowie zdarzenia boją się ujawnić tożsamość. Nie wiadomo, czy zaginionych w 2013 r. zabito, czy zmuszono do pracy dla kartelu (przymusowe rekrutacje do brudnej roboty to tutaj norma; kto odmawia – ginie).

Prezydent Enrique Peńa Nieto próbuje stanąć na czele walki z mafiami, ale mało kto wierzy w jego intencje. Demonstranci i opozycja domagają się, żeby ustąpił. On tymczasem ogłasza w telewizyjnym orędziu plan rozwiązania lokalnych policji zinfiltrowanych przez mafie i zastąpienie ich policjami stanowymi. Rzecz w tym, że niektóre policje stanowe i gubernatorzy też mają związki z mafiami. Żadna instytucja władzy nie jest wolna od uwikłań: ani policja federalna, ani wojsko, ani partia władzy PRI, ani pozostałe główne ugrupowania.

Na kilka godzin przed orędziem prezydenta w stanie Guerrero znaleziono 11 zwłok młodych ludzi, prawdopodobnie członków jednej z band, z odciętymi głowami.

Polityka 49.2014 (2987) z dnia 02.12.2014; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 6
Reklama