Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Bilet na skandal

Kadr z filmu „Exodus” Ridleya Scotta Kadr z filmu „Exodus” Ridleya Scotta Imperial-Cinepix

Czy to już świadoma strategia? Na kilka tygodni przed premierą film zaczyna wywoływać polityczne kontrowersje, często ewidentnie podkręcane przez marketingowców. Kilka rządów zakazuje jego projekcji albo grozi wojną producentom. A potem bilety na seanse kosztują na portalu e-Bay ponad 50 dol. Pod koniec roku taka heca rozegrała się wokół filmu „The Interview” (polski tytuł „Wywiad ze Słońcem Narodu”), satyry na współczesną Koreę Północną. Następny w kolejce jest „Exodus” Ridleya Scotta, pokazywany w Polsce od 9 stycznia. To oczywiście adaptacja biblijnej historii o Mojżeszu i ucieczce Izraelitów z Egiptu. Emisji filmu zakazały już trzy kraje: Maroko, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt. Według tamtejszych rządów to nic innego jak „syjonistyczna propaganda”, pełna błędów na temat islamu i innych religii. Przywołani eksperci chcieli załagodzić spór, przypominając, że nie ma historycznych dowodów na istnienie Mojżesza, co oczywiście już wywołało furię w Izraelu. Swoją rolę odegrał sam Ridley Scott, który na zarzut, że w głównych rolach obsadził białych aktorów (Christian Bale jako Mojżesz), odparł, że „gdyby wybrał Muhammada Jakiegośtam Skądśtam, nie znalazłby sponsorów dla filmu”. Garść niepoprawności politycznej, szczypta rasizmu, coś o islamie, krótki tekst w POLITYCE i pełne sale kinowe gwarantowane.

Polityka 2.2015 (2991) z dnia 06.01.2015; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama