Kolektyw z epoki kamienia łupanego
Białe plamy w (jedynym) podręczniku historii Białorusi
To, że jest „człowiekiem sowieckim” i że „u nas w ZSRR nie było tak źle”, podkreślał wiele razy. Ostatnio też dodał, że „gdyby ZSRR nadal istniał, nie byłoby wojny w Libii”. To wszystko prawda. Ostatnio jednak w głowie prezydenta Aleksandra Łukaszenki historia ZSRR zaczęła się przeplatać z historią Wielkiego Księstwa Litewskiego (WKL), tworząc jeden obraz spokojnej, neutralnej i tolerancyjnej Białorusi.
Wystarczy przespacerować się po Grodnie czy Brześciu, by się przekonać, że pomniki Lenina, Jana Pawła II i Radziwiłła sąsiadują tu z odnowionymi cerkwiami i kościołami katolickimi. Może nie zawsze tak było, bo w Bobrujsku przy ul. Kastrycznickiej spotkaliśmy neogotycki kościół katolicki, którego zabytkową fasadę zabudowano piatietażką, tak, że do kościoła wchodzi się przez blok mieszkalny. O tym, że fasada była neogotycka informuje plakat nad plastikowymi drzwiami wejściowymi. Ale to tylko relikt ukochanej BSRR, teraz jest inaczej. Prezydent nie boi się już wygarniać Putinowi, że jeśli #krymnasz, to Briańsk, Smoleńsk i Psków był w XVII wieku białoruski. Nie jakiś tam litewski, tylko białoruski! „Ale te ziemie nie są Białorusinom potrzebne” – uspokoił Łukaszenka Putina, który gotów był pomyśleć, że Białoruś przymierza się do aneksji części Rosji. Jeszcze parę lat temu o białoruskim WKL mówili tylko ci z piątej kolumny, czyli opozycja. Prezydent jednak nie poprzestaje na WKL. Idzie znacznie głębiej w historię planety Ziemi.
Prehistoryczni Białorusini
Wystarczy przejrzeć białoruski podręcznik do historii dla szkół podstawowych zatwierdzony przez Ministerstwo Edukacji w 2009 roku. Przekonamy się, że kolektyw istniał dużo wcześniej, niż „ludziom sowieckim” mogło się to marzyć.