Pamiętny był 2014 rok: policja przeganiała ich wtedy z Soczi i okolic, wielu trafiało tutaj – Krasną Polanę od Abchazji dzieli raptem kilkanaście kilometrów. Bezdomni przyjeżdżają późnym latem, a wczesną wiosną wielu z nich umiera.
Zima, nawet jeśli lekka, wycieńcza organizm, potrzebna jest pomoc lekarska, a na nią nie mogą w Abchazji liczyć – tutaj leczy się za pieniądze. Najczęściej umierają na „chorobę biednych” – gruźlicę. Człowiek kaszle tak długo, aż wyzionie ducha. Tacy zwykle mieszkają w pustostanach – w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat z Suchumi „wyparowała” połowa mieszkańców, budynki zostały.
Wielu jednak na zimę przygarniają Abchazowie – w zamian za wikt i opierunek Rosjanie pracują w gospodarstwie. Dobrze im się wiedzie. Abchazja, uznawana za niepodległy kraj tylko przez kilka państw na świecie (w tym Rosję), nie jest już niebezpieczną i opanowaną przez mafię czarną dziurą.
Ani bracia, ani starsi
W Suchumi stosunek do Rosjan zależy od pogody: im cieplej za oknem, tym jest on chłodniejszy. Podczas największych upałów przyjeżdżają głośni osiłkowie, skąpo ubrane dziewczyny działają na nerwy, nie przestrzegają miejscowych zwyczajów. Późne lato i wczesna jesień należą do rodzin z dziećmi, emerytów. Ci są na ogół bardziej kulturalni, często mają zaprzyjaźnionych Abchazów, u których zatrzymują się od lat. Zimą Rosjan jest w mieście jak na lekarstwo. Ciepło czy zimno, trzeba jednak zacisnąć zęby – przyjeżdża nawet do miliona turystów rocznie, niemal wyłącznie Rosjanie. Dla biednej Abchazji to ważne.
Rosjan nie traktuje się jako starszych braci, nie wychwala pod sufit – to Kaukaz.