Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Przerwa w spektaklu

Indonezja karze śmiercią za przemyt narkotyków i... zaprasza turystów

Indonezyjscy działacze protestują przed pałacem prezydenckim w Dżakarcie przeciwko rozstrzelaniu 9 skazanych za narkotyki. „Cud” zdarzył się tylko w przypadku jednej osoby. Indonezyjscy działacze protestują przed pałacem prezydenckim w Dżakarcie przeciwko rozstrzelaniu 9 skazanych za narkotyki. „Cud” zdarzył się tylko w przypadku jednej osoby. Agoes Rudianto/Anadolu Agency / Forum
Przy kompletnie skorumpowanym wymiarze sprawiedliwości w Indonezji, legendarnie przekupnej policji i upartych przywódcach żaden turysta nie może mieć gwarancji, że za sprawą przypadku lub czyjeś złej woli nie stanie się aktorem jakiegoś ponurego widowiska.

W Indonezji kara śmierci jest spektaklem. Dokładana data egzekucji nie była znana, więc kraj śledził w wiadomościach telewizyjnych i na pierwszych stronach gazet prawie każdy krok skazanych przemytników.

Transport na wyspę, gdzie dokonywane są egzekucje, odbywał się w przesadnie silnej asyście marynarki wojennej i lotnictwa wojskowego. Byli członkowie plutonów opowiadali, jak przebiegają ostatnie chwile skazanych, jak trudna, obciążająca i słabo płatna to praca dla żołnierzy, którzy z kilku metrów muszą celować w serce związanego człowieka.

A im bardziej państwa pochodzenia skazanych, w tym Australia i Brazylia, protestowały i domagały się ocalenia, tym bardziej indonezyjskie władze zapewniały, że żadnej łaski nie będzie. Grupie dziewięciu skazanych pomóc mógł tylko cud i ten się w jednym przypadku zdarzył, nie rozstrzelano pokojówki Mary Jane Fiesta Veloso z Filipin. Broniła się, że w przemyt została wrobiona, sąd jednak jej tłumaczeń nie wziął pod uwagę. W ostatniej chwili filipińska policja poinformowała, że zgłosiła się kobieta, która Mary Jane Fiestę Veloso wmieszała w szmugiel. Ciekawe, czy zgłaszającą się na filipiński posterunek kierowało jedynie współczucie. W każdym razie nie musi się obawiać najgorszego, bo na Filipinach nie wykonuje się kary śmierci i nikt jej Indonezyjczykom nie wyda.

Nigdzie na świecie i chyba nigdy w historii zagrożenie utraty życia nie zadziałało, zawsze znajdowali się i będą znajdować zabójcy, spiskowcy, zdrajcy, szpiedzy czy przemytnicy. Nawet dziś cele śmierci – i w prawie totalitarnych Chinach, i demokratycznych Stanach Zjednoczonych – mają lokatorów. Nawet tak straszna kara nie wychowuje ani też nie odstrasza. Za to na pewno pokazuje, jak silne jest państwo, skoro może człowieka złapać, oskarżyć, osądzić i – wbrew ostrym protestom międzynarodowym – zgładzić.

Reklama