Najbogatszym mieszkańcem Azji jest dziś Wang Jianlin, 60-latek z Chin. Na jego imperium składają się biurowce, hotele, galerie handlowe i tysiące sal kinowych oraz firmy budowlane wznoszące wieżowce na całym świecie. Nikt w Chinach nie zbudowałby fortuny wycenianej na 35 mld dol. bez znajomości na salonach władzy. A Wang nie tylko należy do najlepiej ustosunkowanych ludzi biznesu w Państwie Środka – prawdopodobnie jest kimś więcej niż tylko przedsiębiorcą z sukcesami.
Według „New York Timesa”, który przez rok przyglądał się jego majątkowi, razem z Wangiem dorabiali się krewni wysokich dygnitarzy i rozmaici przyjaciele krewnych. Przez lata posiadali akcje grupy Wanda, zawiadującej centrami rozrywki i nieruchomościami. Według „NYT” współwłaścicielką Wandy była np. siostra Xi Jinpinga, obecnego przewodniczącego ChRL i sekretarza generalnego partii komunistycznej. Do niedawna miała udziały warte ok. 240 mln dol. Wśród byłych udziałowców Wandy znajdować się miały m.in.: firma, w której pracował syn poprzedniego sekretarza generalnego (423 mln dol.), przedsiębiorstwo kierowane przez zięcia długoletniego szefa partii w Pekinie (131 mln) i firma kolegi tegoż zięcia (259 mln), kolega córki byłego premiera (259 mln) i fundusz założony przez jej brata (526 mln) itd.
Nie ma żadnych dowodów na to, by przywódcy osobiście korzystali z tych majątków. Jednak dzieci przywódców studiują na najlepszych uniwersytetach, co jakiś czas rozbijają swoje superluksusowe samochody, żony czy szwagrowie szastają pieniędzmi, a sami politycy pławią się w luksusie. I trudno uwierzyć, że na to wszystko odkładają z pensji, skoro państwowe uposażenie Xi Jinpinga, najważniejszego z nich, wzrosło w styczniu o 62 proc.