Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bezludna prowincja

Nie ma zbyt wielu skutecznych sposobów pomagających wyhamować depopulację japońskich miasteczek i wsi. Nie ma zbyt wielu skutecznych sposobów pomagających wyhamować depopulację japońskich miasteczek i wsi. cotaro70s / Flickr CC by 2.0

Pod pewnymi względami Unia Europejska staje się drugą Japonią. Unijna prowincja, tak jak japońska, nieubłaganie się wyludnia. W Japonii kurczą się lub znikają całe miejscowości w co trzeciej z 1,7 tys. gmin. W Europie wyludnienie grozi wręcz całym krajom, szczególnie Litwie, gdzie w połowie wieku będzie żyło tylko 1,8 mln osób, czyli połowa populacji z 2000 r. Mieszkańców ubywa też na sporych obszarach państw Morza Śródziemnego. Winna jest oczywiście ucieczka do wielkich miast, emigracja zarobkowa, ale i starzenie się społeczeństwa. Japończycy ze średnią wieku 46 lat są najstarsi na świecie (globalna średnia to 28 lat), przy czym Europejczycy, ze średnią już powyżej czterdziestki i ujemnym przyrostem naturalnym, szybko gonią Kraj Kwitnącej Wiśni – za 10 lat jedna piąta mieszkańców Unii będzie miała za sobą 65. urodziny.

Niestety, nie ma zbyt wielu skutecznych sposobów pomagających wyhamować depopulację miasteczek i wsi. Jedną z dostępnych testuje górskie miasteczko Kamiyama na wyspie Sikoku. Reporter „Washington Post” spotkał tam wielu przedsiębiorców zmęczonych zatłoczonymi metropoliami. Wstawili komputery do kilkusetletnich drewnianych domów stojących wśród zieleni i z hamaka zarządzają swoimi firmami. Nie wyzbyli się wielkomiejskich przyzwyczajeń, więc w sennym miasteczku – oprócz firm internetowych – przybysze otworzyli także pizzerię z piecem opalanym drewnem, francuskie bistro i zakład szewski ręcznie szyjący buty. Strategia godna powtórzenia także w Europie.

Polityka 23.2015 (3012) z dnia 31.05.2015; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama