Dziennikarz „Guardiana” zapytał: czy nie należałoby oddalić przynajmniej części zarzutów wobec sławnego uciekiniera? „Pan Snowden popełnił bardzo poważne przestępstwa i rząd USA uważa, że powinien stanąć przed sądem” – odpowiedział mu 1 czerwca rzecznik Białego Domu. Pytanie miało sens, bo dokładnie dwa lata po ujawnieniu sprawy Edwarda Snowdena i jego dramatycznej podróży przez Hongkong do Rosji – gdzie rząd Władimira Putina udzielił mu politycznego azylu – dostarczone przez niego informacje o zakresie elektronicznego szpiegostwa w Ameryce przyniosły pierwsze realne zmiany.
Federalny sąd apelacyjny USA uznał niedawno, że masowe rejestrowanie przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) rozmów telefonicznych jest niezgodne z prawem. NSA powoływała się dotychczas na paragraf 215 przegłosowanego po zamachach na World Trade Center Patriot Act – ustawy dającej służbom obszerne uprawnienia do walki z terroryzmem. Wspomniany paragraf pozwalał im na przeglądanie „książek, zapisków, papierów, dokumentów i innych przedmiotów”, co służby zinterpretowały jako możliwość zbierania „metadanych”, czyli m.in. sprawdzania, kto do kogo dzwonił i jak długo rozmawiał, chociaż bez analizowania treści wypowiedzi.
Rand Paul, ultrakonserwatywny senator z Kentucky, uniemożliwił przedłużenie Patriot Act, który wygasał z końcem maja. Żeby zapobiec głosowaniu, przemawiał nieprzerwanie przez 10 godzin i 31 minut. Senator Paul jest libertarianinem, radykalnym przeciwnikiem wszelkiej ingerencji rządu w życie obywateli.
Dodatkowo, powołana przez Kongres komisja potwierdziła to, co przeciwnicy masowej kontroli rozmów twierdzili od dawna: że jako metoda walki z terroryzmem jest po prostu nieskuteczna.