Najpierw huk, gdzieś w oddali, kilkadziesiąt metrów od sceny. Potem kolejny, tym razem bliżej, dużo bliżej, tam gdzie roiło się od ludzi. Słup dymu, skrawki plakatów wyborczych w powietrzu. Potem zamęt, płacz kobiet i dzieci, napór tłumu uciekającego z miejsca wybuchu i ewakuacja ciężko rannych. Za nimi ścieżka krwi.
Bilans zamachu terrorystycznego na wiecu wyborczym Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) w Diyarbakir, stolicy tureckich Kurdów: trzy ofiary śmiertelne, ponad stu rannych.