Poniższy artykuł stanowi jest fragmentem tekstu opublikowanego w POLITYCE w lipcu 2011 r. »
Dlaczego niewielka Grecja wpędza w kłopoty całą Europę i niepokoi Amerykę? Bo jest częścią największego bloku gospodarczego na świecie, a powiązania między nią a pozostałymi krajami strefy euro są na tyle ścisłe, że niekontrolowane bankructwo może pociągnąć za sobą lawinę następstw: krach wspólnej waluty, spadek zaufania do obligacji innych państw strefy, upadłości banków i recesję w całej Europie. Bank Lehman Brothers też nie należał do największych, a mimo to jego bankructwo wywołało światowy kryzys finansowy. Europa nie chce powtórzyć błędu Ameryki, która w 2008 r. pozwoliła mu upaść.
Gdyby nie pomoc Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Grecja ogłosiłaby bankructwo w maju 2010 r. Już wówczas rząd w Atenach nie miał pieniędzy na wykup starych obligacji, nie mógł też sprzedać nowych, bo inwestorzy domagali się wysokich odsetek za ryzyko. By nie dopuścić do defaultu, czyli przerwy w obsłudze długu, UE i MFW przyznały Grecji 110 mld euro pomocy. W zamian zażądały cięć i reform – pierwsze miały odchudzić państwo, drugie reanimować gospodarkę. Jak się łatwo domyślić, pieniądze zostały wydane, a cięcia i reformy nie przyniosły oczekiwanego efektu.
Tarapaty Grecji to owoc dwóch błędów popełnionych przy tworzeniu wspólnej waluty. Po pierwsze, kraje strefy euro nigdy nie były tzw. optymalnym obszarem walutowym. W imię politycznego projektu połączono w jedno gospodarki o różnej strukturze, wydajności i stopniu rozwoju.